29.03.2024 zadziało się znowuż w Europie......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, wydarzenia w Europie nie zwalniają tempa. Z góry uprzedzam, że znowuż polecą wiązanki więc jak kto wrażliwy to sugeruję skończyć lekturę >>>tutaj<<<.
Zaiste, ciężko jest mi zrozumieć logikę lewomyślnych towarzyszy. Łońskiego roku szyszkownicy Związku Socjalistycznych Republik Europejskich wydali bumagę, że od 2035 roku będzie obowiązywał kategoryczny zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych. Towarzyszka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, pełniąca w naszym (nie)rządzie funkcję ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, stwierdziła ostatnio, że to wcale nie tak, że naczalstwo eurokołchozu wcale to a wcale nie chce wprowadzić zakazu rejestracji nowych aut napędzanych paliwami kopalnymi. I teraz mam zagwozdkę: czy to wierchuszka Związku Socjalistycznych Republik Europejskich przycięła w chuja i zakazała spalinówek jednocześnie wcale ich nie zakazując, czy to towarzyszka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk jest na tyle mało rozgarnięta, że nawet nie potrafi właściwie zinterpretować prostego prikazu swoich socjalistycznych zwierzchników? Osobistycznie stawiałbym na to drugie, ale wcale by mnie nie zaskoczyło gdyby się pokazało, że jednak to pierwsze.
Rząd Francji, nie mogąc znaleźć i rozwiązać bardziej palących problemów, zajął się uregulowaniem kwestii niezwykle ważkiej. Zamierza bowiem wprowadzić prawo zakazujące dyskryminacji ze względu na fryzurę. Otóż pracodawca nie będzie mógł wymagać od pracownika wyprostowania włosów, zmiany ich długości, zakrywania fryzury afro, rozplecenia warkoczy lub likwidacji dredów. Słuszną linię mają władze V Republiki - po chuj rozwiązywać problem nielegalnej migracji Ludu Pustyni i Puszczy, po kuta zajmować się protestami społecznymi, na cholerę spróbować rozwiązać dziesiątki innych problemów gnębiących Francuzów - najważniejszy jest, kurwa, zakaz dyskryminacji ze względu na fryzurę. Są we Francji ustawy zakazujące dyskryminacji ze względu na wygląd, ale dla lewomyślnych to za mało, muszą najebać więcej kwitów, uszczegółowić wszystko. Osobistycznie z utęsknieniem czekam na ustawę antydyskryminacyjną ze względu na brak napletka i nieodpowiednią fryzurę na jajach - bo bez niej pakiet ustaw antydyskryminacyjnych będzie mocno niekompletny.
Dawno coś się do Niemiaszków nie przypierdalałem, czas więc najwyższy nadrobić to niedopatrzenie. Otóż prokuratura rejonowa w Hamburgu była uprzejma postawić zarzuty czterem Niemiaszkom i jednemu Szwajcarowi, pracownikom firmy Siemens AG. Cóż to biedni pracownicy odjebali, że im teraz wymiar sprawiedliwości Bundesrepubliki nakazał przywlec swoje żałosne dupska przed jego światłe oblicze? Otóż nic wielkiego, po prostu sikiem falistym olali nałożone na Rosję sankcje i sprzedali na okupowany przez kacapów Krym cztery turbiny gazowe do lokalnych elektrowni, za drobne 111 milionów ojro - dostając, rzecz jasna, premię od sprzedaży i obietnicę dalszego zarobku na serwisach. To by może i jeszcze jakoś przeszło, ale pokazało się także, że obrotni handlowcy sfałszowali dokumentację - jako miejsce instalacji podali Tamań, a w rzeczywistości sprzęt pojechał do Sewastopola i Symferopola. Nie jest to pierwszy przypadek pierdolenia nałożonych na Rosję sankcji przez Siemens AG - w końcu to za namową tej firmy Bundesrepublika wyłączyła spod sankcji wymianę urządzeń kompresujących gazociągu Nord Stream 1, zanim ten był nieuprzejmy wylecieć w powietrze. Kogo obchodzi jakaś tam zasrana wojna połączona z ludobójstwem, w końcu jest tylko zasraną wojną połączoną z ludobójstwem, a Geschäft ist Geschäft* i Geld stinkt nicht**. Osobistycznie, jako osoba wyznania handlowego, a zwłaszcza jako Naczelny Rabin Światowego Spisku Żydów doskonale to, rzecz jasna, rozumiem***.
A na sam koniec notki zajmiemy się kwestią pana Michała Kołodziejczaka, dawniej antysystemowca z Agrounii, obecnie wiceministra rolnictwa i rozwoju wsi z (nie)rządu pana Donalda Tuska. Otóż pan Michał Kołodziejczak został oddelegowany do negocjowania umowy z Ukraińcami w sprawie importu tamtejszych płodów rolnych do Najjaśniejszej. Jednakowoż zachowanie wiceministra rolnictwa i rozwoju wsi wzbudziło nieco zdziwienia w delegacji naszych sąsiadów: pan Michał Kołodziejczak a to się rozpierdalał w fotelu jak turecki basza, a to nerwowo zrywał się z siedziska i wybiegał z sali, aby po chwili wrócić pociągając nosem. Pan wiceminister tłumaczył się, że na krześle wcale się nie rozpierdalał tylko przeciągał, a pociągał nosem z powodu męczącego go kataru. Osobistycznie za specjalnym ekspertem nie jestem więc pokazałem zdjęcia i filmik moim co bardziej doświadczonym wiewiórom, które wiele już widziały, a te orzekły, że to faktycznie najprawdopodobniej katar - tyle, że kolumbijski. Jak katar odpuszczał to pan Michał Kołodziejczak nerwowo wybiegał, napierdalał po tłustym szczurze do każdego nozdrza, po czym już spokojny wracał do sali, siadał w fotelu, katar na pełnej kurwie wchodził więc się pan wiceminister z całych sił rękami przytrzymywał się podłokietników i zapierał plecami o oparcie, żeby go z planszy nie zmiotło - i to faktycznie mogło sprawiać wrażenie, że się w fotelu rozpierdalał jak dostojnik imperium osmańskiego. Osobistycznie sądzę, że jednak cholernego pecha mają ci nasi politykierzy i ich rodziny: jak nie pomroczność jasna to choroba filipińska, jak nie choroba filipińska to kolumbijski katar. Wypada mi chyba tylko zdrówka życzyć.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* to po niemiecku: interes jest interes
** to z łacińskiego "pecunia non olet", czyli "pieniądz nie śmierdzi"
*** jakby ktoś nie załapał: to jest ironia