11.04.2024 prawdomówność i aborcja...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ nam się w eurokołchozie zadziało. Z góry uprzedzam, że nieco wulgaryzmów znajdzie się w notce więc jeśli od ich czytania boli cię serduszko to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Zanim jednakowoż zaczniemy sobie dzisiejszy przegląd interesujących wiadomości ze Związku Socjalistycznych Republik Europejskich - odrobina niezamierzonego, z mego życia wziętego, humoru. Otóż odpaliłem sobie dziś na youtubie piosenkę "If I were a rich man" z klasycznego filmu "Skrzypek na dachu". Przed samą piosenką youtube uraczył mnie, rzecz jasna, reklamami - a pierwszą z nich była reklama firmy Braun. Moje myśli od razu powędrowały do pewnego p.osła o identycznym nazwisku.
No, ale koniec tych śmichów-chichów, czas się zająć poważnymi rzeczami, bo takie numery się w eurokołchozie odjebały, że aż z początku nie uwierzyłem, gdy mi moje wiewióry raport zdawały. Otóż Niemiaszki ostatnimi czasy słyną z "proekologicznego" podejścia do energetyki: w pizdu pozamykali elektrownie jądrowe jako nieekologiczne*, inwestują w wiatraczki, mieli "ekologiczny" gaz** - a teraz, zmuszeni okolicznościami, wrócili częściowo do palenia węgla. Żeby jednakowoż nie wyjść na hipokrytów i żłobów zatruwających środowisko naturalne - zdecydowali się troszeczkę podrasować oficjalne raporty emisji metanu przez swoje górnictwo. A że Niemiaszki nie bawią się w półśrodki to się specjalnie nie pierdolili i zaniżyli emisję metanu 184 razy. Nie regulujcie oczu ani monitorów: Bundesrepublika w swoich oficjalnych raportach przygrała w chuja o 18400%. Osiemnaście tysięcy czterysta procent. Nikt mi, kurwa, nie wmówi, że to była zwykła pomyłka, bo pomylić to się można o 2, 3, no, o 10% - ale nie o 18400%. Wychodzi więc na to, że Niemiaszki jednak nie są tak kurewsko proekologiczni, jak chcieliby być w oczach Związku Socjalistycznych Republik Europejskich.
Ale wróćmy sobie do Najjaśniejszej, bo tu też się ciekawe rzeczy dzieją. Szefujący (nie)rządowi Najjaśniejszej pan Donald Tusk twierdził przed wyborami, że gdyby to on był premierem to benzyna byłaby po 5,19. Teraz, już po wyborach, pan Donald Tusk jest, niestety, premierem - a benzyny po 5,19 nie ma, bo pan Donald Tusk teraz twierdzi, że premier wpływać na ceny paliw nie może. Łże, jak to zwykle on, bo akurat premier mógłby podjąć decyzję o obniżce akcyzy, tudzież innych podatków - a biorąc pod uwagę, że 46% ceny paliw stanowią takie czy inne podatki, to do tych obiecywanych 5,19 byłby w stanie doprowadzić. Inna sprawa, że wpływ takiej obniżki na wpływy do budżetu byłby dość znaczący i raczej mało pozytywny - dlatego ni chuja w taki spadek cen nie uwierzę. Pan Donald Tusk nie jest może najinteligentniejszym człowiekiem na świecie, w sposób oczywisty nie jest człowiekiem prawdomównym - ale ostatnim kretynem też nie jest. A benzyna ostatnimi czasy stoi po 7 z malutkim haczykiem.
P.osłowie zajęli się dziś znowu najważniejszym dla niektórych tematem życiowym, czyli aborcją. Z tej okazji towarzyszka Anna Maria Żukowska pierdolnęła się do pana Beksa Lali (przepraszam: Szymona Hołowni) z przeprosinami i bukietem goździków - w ramach rekompensaty za zasugerowanie marszałkowi sejmu, żeby sobie wypierdalał. A zwykle wyszczekany pan Beksa Lala kwiatki i przeprosiny przyjął, chociaż po mojemu to powinien jebnąć tymi habdziami towarzyszce Annie Marii Żukowskiej w twarz i powiedzieć, że teraz to może sama wypierdalać, a następnym razem powinna myśleć przed dokonaniem wulgarnej i osobistej wycieczki w stosunku do koalicjanta i, było nie było, marszałka sejmu.
Na sejmową dyskusję o terminacji ciąży towarzysze z Lewizny (przepraszam: Lewicy) zaprosili też silną grupę wsparcia pod wezwaniem i przewodnictwem nieco zapomnianej już towarzyszki Marty Lempart. Pokazało się jednak, że pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia) nie dozwolił na wpuszczenie lewomyślnego towarzystwa na sejmową galeryjkę. Towarzyszka Marta Lempart stwierdziła, że to dlatego, że marszałek przestraszył się jej koszulki, na której miała wypisane "legalna aborcja" - osobistycznie uważam jednak, że albo pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia) chciał mieć na sali spokój, a nie stado wrzeszczących pajaców, albo zjadł sobie smaczne śniadanie i nie chciał go zwrócić po zobaczeniu towarzyszki Marty Lempart.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* co jest, rzecz jasna, bzdurą wyssaną z wyjętego z dupy palucha jakiegoś zielonego kretyna
** który jakimś cudem przestał być ekologiczny gdy Bundesrepublice skończyła się możliwość kupowania go po taniości od Rosji