22.04.2024 pomysł Leszczyny i dindu nuffin......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało nam się znowuż na świecie. I znów poleci kilka ciepłych słów pod tak zwanym adresem więc jeśli twój diabeł stróż cieszy się gdy czytasz przekleństwa to nie kończ lektury >>>tutaj<<<.
Pełniąca funkcję ministra zdrowia pani Izabela Leszczyna z Milicji (przepraszam: Koalicji) Obywatelskiej powiadomiła mieszkańców Najjaśniejszej, że planuje wprowadzić zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych żeby dodatnio wpłynąć na zdrowie obywateli i ograniczyć liczbę wypadków powodowanych przez najebanych kierowców. Pomysł ten uważam za prawie* genialny, w końcu historia dobitnie udowodniła, że wszelakie ograniczenia w dostępie towarów powodują, że ludzie przestają się nimi interesować i przestają ich używać. Za przykład może tu służyć choćby wprowadzona w 1919 roku prohibicja w Stanach wtedy jeszcze Zjednoczonych, tudzież delegalizacja narkotyków czy obostrzenia w posiadaniu broni. Jak powszechnie wiadomo Amerykanie w latach dwudziestych przestali chlać, co wcale to a wcale nie napędziło czarnego rynku i nie spowodowało wzbogacenia mafii zajmującej się pokątnym handlem alkoholem. Także samo dzięki zakazowi posiadania narkotyków ludność całego świata przestała ćpać, a narkotykowe kartele nie zarobiły miliardów dolarów na produkcji i dystrybucji substancji psychoaktywnych. Restrykcyjne prawo w sprawie posiadania giwer spowodowało, że strzelaniny odeszły do przeszłości a policyjne wydziały zabójstw zostały zamknięte z powodu braku spraw. A może jednak nie? Może jak ktoś ma ochotę się najebać to się i tak najebie, jak ktoś ma ochotę przyćpać to i tak przyćpa, tudzież jeśli będzie chciał sobie załatwić giwerę to i na to znajdzie sposób? Do rządzących ewidentnie nie dociera fakt, że zakazywanie ludziom robienia czegoś nie oznacza, że ludzie przestaną to robić - bo jedno z najważniejszych praw ekonomii mówi, że jeśli znajdzie się chętny na jakiś towar to znajdzie się też ktoś, kto za odpowiednią cenę mu ten towar dostarczy.
Ale zostawmy już ten temat, zerknijmy sobie teraz do Stanów coraz mniej Zjednoczonych, a konkretnie to do nowojorskiej dzielnicy Queens. Przyjrzymy się ciekawemu przypadkowi melatoninowo wzbogaconego pana Jayvauna Prince'a, lat 16. Otóż pan Jayvaun Prince był uprzejmy zepchnąć ze schodów kościoła 68-letnią panią Irene Tahliambouris, po czym obszukać nieprzytomną kobietę i zapierdolić kosztowności. Policja dość szybko dorwała nieletniego bandytę, przy czym okazało się, że to nie jest pierwszy jego konflikt z prawem. Lokalni stróże prawa doskonale znali gnoja, bo wcześniej zatrzymywali go już dwa razy za w sumie sześć rozbojów i kradzieży. Czemu więc ten młodociany skurwysynek nadal chodził na wolności zamiast gnić w pierdlu? A to już jest słodka tajemnica amerykańskiego "wymiaru sprawiedliwości". Osobistycznie uważam, że jest to przypadek nierokujący, niedający nadziei na resocjalizację - i jako taki powinien zostać wyeliminowany ze społeczeństwa raz na zawsze, najlepiej za pomocą dłuższego kawałka solidnego sznura. Aczkolwiek, jak znam życie, to znajdą się obrońcy gagatka, którzy będą twierdzić, że miał ciężkie życie, wychował się bez ojca, zapracowana matka nie miała dla niego czasu, wpadł w złe towarzystwo, a w ogóle to jest dobry chłopak, który "dindu nufin"**.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* a prawie, jak wiadomo, robi wielką różnicę
** częsty okrzyk zatrzymywanych przez amerykańską policję czarnoskórych przestępców, będący swoistym skrótem od "I didn't do nothing", co można przetłumaczyć jako "ja nic nie zrobiłem"