7.05.2024 ugoda i agresja w USrAju, spadek...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało nam się znowuż na świecie. I to tak się zadziało, że znów zmuszony jestem posłużyć się plugawymi słowy więc jeśli mierżą cię one to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Dawnośmy sobie nie poruszali tematu osób melatoninowo wzbogaconych zamieszkałych w Stanach coraz mniej Zjednoczonych i moje wiewióry mnie przekonały, że najwyższy czas naprawić to niedopatrzenie. W tym celu przeniesiemy się na początek do uroczego miasta Minneapolis, gdzie nieomal cztery lata temu po raz ostatni naćpał się, tym razem skutecznie, santo subito negro bandito George Floyd. Jak zapewne wszyscy pamiętacie w wyniku tegoż przyćpania pierdolnął w kalendarz, niestety w towarzystwie policjantów i w obecności świadków. Jeden z tychże świadków, pan Donald Williams II, również melatoninowo wzbogacony, pozwał włodarzy miasta Minneapolis gdyż przykry widok konającego santo subito negro bandito George'a Floyda podobno tak straszliwie i okrutnie zjebał mu psychikę, że do tej pory walczy z zespołem stresu pourazowego. Zaiste, śmierć czarnoskórego ćpuna i bandyty ogromnie musiała wstrząsnąć panem Donaldem Williamsem II, zawodowo biorącym udział w turniejach mieszanych sztuk walki (a więc nie jakąś miękką pipką, która na widok kropli krwi rzyga sojowym latte ze starbunia), że aż zdecydował się na drogę sądową - bo przecież z punktu należy wykluczyć, że chciał po prostu za bezdurno wyszarpać pieniądze z miejskiej kasy. Rada Miasta Minneapolis wypłaci panu Donaldowi Williamsowi II okrągłe 150 tysięcy dolarów w ramach ugody sądowej. Osobistycznie uważam, że pan Donald Williams II w ramach wdzięczności dla santo subito negro bandito George'a Floyda powinien mu jakiś ładny wiecheć na grób zanieść, a może i szarpnąć się na jakiś lepszy znicz. Oraz, rzecz jasna, pierdolnąć sobie butelczynę jakiegoś dobrego burbona, względnie dawkę fentanylu, za spokój duszy ex-ćpuna i byłego bandyty.
Przeniesiemy się teraz na Florydę, do hrabstwa Flagler. Do lokalnej szkoły uczęszczał tamże melatoninowo wzbogacony i autystyczny 18-letni pan Brendan Depa. Zamiast jednakowoż uczyć się pilnie przez całe ranki wolał w szkolnej ławce napierdalać na swojej konsoli Nintendo Switch, co nie zirytowało jedną z nauczycielek, która zabawkę mu zabrała aby zmusić go do uważania na lekcji. Nie spodobało się to, rzecz jasna, mierzącemu 6 stóp* i ważącemu ponad 264 funty** panu Brendanowi Depie - i postanowił swoje zadowolenie dobitnie nauczycielce pokazać. W tym celu przewrócił ją i zaczął napierdalać pięściami po głowie i plecach. Przybyła na miejsce policja aresztowała brutala, ale ten, siedząc w areszcie, pozwał szkołę za niezapewnienie mu wystarczających warunków do nauki. Podobno władze szkoły wiedziały, że pan Brendan Depa ma kłopoty z kontrolowaniem agresji, a mimo to nie zrobiły nic, aby nie groziło mu spędzenie 30 lat w pierdlu za pobicie nauczycielki. Osobistycznie uważam, że sędzia powinien pozew pana Brendana Depy spuścić w kiblu, a jego samego wjebać do kicia na te trzy dekady - zwłaszcza, że to nie był pierwszy atak młodocianego bandziora; wcześniej własnej matce wpierdolił stołkiem gdyż ośmieliła się wyłączyć mu grę komputerową.
Ale zostawmy już Stany coraz mniej Zjednoczone bo na Starym Kontynencie też się ciekawe rzeczy dzieją. Otóż pan Bolek (przepraszam: Lech) Wałęsa, który "tymy rencami komunę obalył i flaszkę z Kyszczakiem i Jaruzelskym", udzielił wywiadu jednej z duńskich gazet. Jeg taler ikke dansk*** więc poprosiłem moje rezydujące tamże wiewióry o szybkie tłumaczenie. I na początku się zdziwiłem jak sam skurwysyn, bo pan Bolek (przepraszam: Lech) Wałęsa stwierdził całkowicie sensownie, że sytuacja na świecie zmierza w coraz gorszym kierunku. Tutaj, jak rzadko kiedy, akurat się z byłym elektrykiem, byłym kapusiem i byłym prezydentem, w zasadzie zgadzam - może poza tym, że moim zdaniem to świat nie zaczął właśnie popierdalać ku zagładzie, tylko już od dłuższego czasu robi to całkiem szparko. Zaniepokoiłem się dość mocno swoim stanem psychicznym, bo jak zdroworozsądkowo myślącemu człowiekowi wydaje się, że pan Bolek (przepraszam: Lech) Wałęsa gada z sensem, to chyba najwyższy czas albo na jakieś mocne prochy, albo na poważną rozmowę ze specjalistą od zjebanych klepek - i nie chodzi mi tu o parkieciarza. Ale ciąg dalszy wywiadu uspokoił mnie, bo pan Bolek (przepraszam: Lech) Wałęsa znów zaczął pierdolić z grubsza w swoim stylu, twierdząc na ten przykład, że on już cztery dekady przekonuje Niemiaszków, żeby przejęli kontrolę nad Europą. Zdziwiło mnie, co prawda, że w oczach byłego prezydenta największymi wrogami Europy są panowie Władimir Władimirowicz Putler (przepraszam: Putin) i Viktor Orbán, a nie pan Jarosław Kaczyński - ale to może był chwilowy zanik paranoi i wzrost zdolności intelektualnych spowodowany pięknym, wiosennym słoneczkiem. Uspokoiłem się więc, że wszystko jest ze mną w porządku - ostatecznie skoro towarzyszce p.oślicy Annie Marii Żukowskiej raz na jakiś czas zdarza się coś powiedzieć z sensem, to panu Bolkowi (przepraszam: Lechowi) Wałęsie też może się to przytrafić. Osobistycznie jednakowoż nie wątpię, że jeszcze wielokrotnie będą pierdzielić takie bzdury, że z chęcią je w swoich notkach opiszę i skomentuję.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* w normalnych jednostkach: nieco ponad 180 centymetrów
** w normalnych jednostkach: nieco ponad 120 kilogramów
*** dla niewładających mową Hansa Christiana Andersena: "Nie mówię po duńsku"