31.05.2024 kolejne kłopoty zachodniej Europy...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nawywijało nam się znowuż na zachodzie Europy. Tradycyjnie ostrzegam, że w notce polecą grubsze słowa więc jeśli ich nie lubisz to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
W znajdującym się w Bundesrepublice mieście Mannheim pochodzący z Ludu Pustyni i Puszczy nożownik zaatakował należącego do obywatelskiego stowarzyszenia "Pax Europa" pana Michaela Stürzenbergera. Interweniował policjant, który zupełnie się nie popisał albowiem odepchnął napastnika i obezwładnił leżącą ofiarę. Agresor, chociaż zdziwiony takim rozwojem wydarzeń, dźgnął jeszcze nożem nieoczekiwanego pomocnika, po czym dostał kulkę od innego stróża prawa. Zarówno pan Michael Stürzenberger, jak i ranny policjant zostali przewiezieni do szpitala. Osobistycznie jestem bardzo zniesmaczony podejściem europejskiej policji do używania broni - zdecydowanie bardziej podoba mi się podejście amerykańskie, gdzie policjant wpierdala w napastnika cały magazynek, błyskawicznie wymienia opróżniony na pełny, po czym kontynuuje strzelanie dopóki cel nie przestaje się ruszać.
Ale zostawmy już Bundesrepublikę oraz jej problemy z Ludem Pustyni i Puszczy - i zerknijmy sobie do Francji, na jej kłopoty z migrantami. Paryskie służby drapnęły właśnie pochodzącego z Czeczenii 18-latka, który planował przeprowadzenie zamachu na stadionie piłkarskim Geoffroy-Guichard w Saint-Etienne podczas zbliżających się właśnie Letnich Igrzysk Olimpijskich. Nastolatek został błyskawicznie przesłuchany przez policję i przyznał się do planowania aktu terrorystycznego wymierzonego w kibiców i strzegących porządku mundurowych. Nie wyjawił jednakże jak miał tego dokonać, oraz czy działał sam, czy był częścią większej grupy. Czyli, mówiąc krótko, francuskie służby mają jednego potencjalnego zamachowca, ale odnośnie jego ewentualnych kamratów, tudzież broni, dalej gówno wiedzą. Nie muszę chyba wspominać, że młody Czeczen jest wyznawcą "religii pokoju".
Pani Laure Beccuau, główna prokurator Paryża, ostrzegła wszystkich mających zamiar pojawić się na Letnich Igrzyskach Olimpijskich, że chujowato się w stolicy Francji zrobiło, bo ostatnimi czasy namnożyło się tamże rozmaitych gangów, kieszonkowców, naciągaczy, pokątnych handlarzy niekoniecznie legalnymi substancjami, tudzież rozmaitych silnorękich, którzy nad wyraz chętnie spuszczają wpierdol za skromną opłatą w wysokości zawartości kieszeni ofiary. Przestępców jest w Paryżu tylu, że lokalna policja przestaje sobie dawać radę z obsługą bieżących zgłoszeń, chociaż do szczytu sezonu turystycznego jest jeszcze daleko. Pani prokurator całkiem słusznie obawia się, że skoro miejscowe służby już nie wyrabiają, to gdy zaczną się nad Sekwaną Letnie Igrzyska Olimpijskie, na które zjadą się nie tylko kibice, ale także rozmaici bandyci, to paryska policja obsra się na rzadko i za cholerę nie da rady zapanować nad całym tym burdelem - i dlatego zawczasu poprosiła o pomoc zarówno wojsko, jak i policję z całej Francji, a nawet z krajów ościennych. Osobistycznie nie jestem nawet specjalnie ciekawy czy jakieś zamachy w czasie tych igrzysk będą, bo tego jestem w zasadzie pewny - bardziej mnie ciekawi ile ich będzie i ile ofiar pochłoną, zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, w efekcie wybuchu paniki. I czy wreszcie zachodni politycy, tudzież inne lewomyślne zasrane pięknoduchy, przyznają, że multikulti ni chuja nie działa a wpuszczenie tabunów nielegalnych migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy było kurewskim i kosztownym błędem.
A na koniec, żeby za poważnie nie było, wiadomość z lekka humorystyczna, którą dziś mi przekazały moje paryskie wiewióry. Otóż mer Paryża, towarzyszka Anne Hidalgo, do spółki z prefektem regionalnym, panem Markiem Guillaume oraz szefem policji, towarzyszem Laurentem Nuñezem, a być może nawet z prezydentem Piątej Republiki, towarzyszem Emmanuelem Macronem, zamierzają popływać w Sekwanie aby udowodnić, że jest to rzeka na tyle czysta, że może zastąpić basen olimpijski. Zwiedzieli się o tym francuscy obywatele, którzy jakoś niespecjalnie przepadają za towarzyszką Anne Hidalgo, a towarzysza Emmanuela Macrona wręcz nienawidzą - i postanowili rozkręcić akcję opatrzoną internetowym znacznikiem JeChieDansLaSeineLe23Juin, co można przetłumaczyć jako "SramDoSekwany23czerwca". Żeby było ciekawiej: akcję zdaje się popierać paryski urząd miasta, którego pracownicy ustawili na brzegu rzeki muszle klozetowe, co dość dużo mówi o stosunku urzędników zarówno do swojej szefowej, jak i prezydenta Francji. Osobistycznie wątpię, czy Francuzi rzeczywiście 23 czerwca będą masowo i publicznie srać do Sekwany - ale śmiałbym się jak pojebion gdyby się pokazało, że towarzyszka Anne Hidalgo wyszła z rzecznej kąpieli upierdolona czyimś gównem. A jakby tak towarzysz Emmanuel Macron wynurzył się z "drachą" na piersiach i cudzym klockiem w dłoni - popłakałbym się ze śmiechu. Aby zachęcić Francuzów do działania mogę tylko zacytować słowa kapitana Claude'a Josepha Rouget de Lisle:
"Allons enfants de la Patrie,
Le jour de gloire est arrivé."*
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* dla niewładających francuszczyzną:
"I naprzód marsz, Ojczyzny dzieci,
Bo nadszedł chwały naszej dzień."