15.09.2024 czy aby się nie przelewa...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, powodzi nam się w tej naszej Najjaśniejszej. I właśnie o powodzi będzie ta niecenzuralna notka więc jeśli temat cię nie interesuje lub masz alergię na przekleństwa to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
SNAFU* - dokładnie tym akronimem skomentowałem wieści przyniesione przez moje mieszkające na południu Najjaśniejszej wiewióry. O tym, że będzie dość obficie padać, przez co mogą wystąpić podtopienia, wiadomo od co najmniej tygodnia. A co z tymi wiadomościami zrobił (nie)rząd pana Donalda Tuska? Zlał je moczem ciepłym, a teraz robi oczy jak pięciozłotówki, mordy ze zdziwienia rozdziawia i dopiero zaczyna planować wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Pół Śląska zalane, woda znosi mosty, przerywa tamy, ogólnie robi rozpiździaj po całości; strażacy, policjanci, wojskowi, tudzież cywilni wolontariusze, zapierdalają jak króliki po koksie żeby ratować ludzkie życie i mienie - a rządzące Najjaśniejszą niedojdy dopiero wczoraj się zorientowały, że sytuacja jest absolutnie poza jakąkolwiek kontrolą i z fatalnej zrobiła się całkiem chujowa. Dopiero wczoraj zapadła decyzja o wysłaniu w zagrożone rejony żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy wsparli inne służby. Jeszcze w piątek szef obecnego (nie)rządu, pan Donald Tusk, twierdził, że wszystko jest gites-malina i nie ma powodów do paniki bo prognozy nie są przesadnie alarmujące - a w niedzielę się pokazało, że mosty w Głuchołazach poszły w pizdu, tama w Stroniu Śląskim rozjebana, a w Czechowicach-Dziedzicach, Kłodzku, Jeleniej Górze i dziesiątkach innych miejsc woda po ulicach popierdala.
Służby robią co mogą, aby ludzi chronić - ale nie dość, że mogą niewiele, to jeszcze zdarzają się pierdolone skurwysyny, które i te możliwości ograniczają. Taki przypadek przytrafił się strażakom z Ochotniczej Straży Pożarnej w Cisiu, którzy własnymi samochodami przyjechali do Blachowni aby pomóc w walce z żywiołem - jakieś chuje zdewastowały i okradły ich auta. Osobistycznie na miejscu tychże ochotników pierdolnąłbym to wszystko, rzucił tylko "a pies was jebał, jak jesteście takie przyjemniaczki to sobie pływajcie albo tońcie, wedle uznania", po czym zawinął się i wrócił do domu.
W tym całym syfie i pierdolniku jest jednakowoż kilka pocieszających rzeczy. Pocieszająca jest ludzka solidarność, gdyż Polacy z terenów niedotkniętych kataklizmem błyskawicznie zaczęli zbierać produkty pierwszej potrzeby dla osób dotkniętych powodzią. Pocieszające jest to, że znajdujące się na froncie walki z wodą stacje paliw za darmo zapewniają biorącym udział w akcji strażakom paliwo i częstują ich kawą. Pocieszające jest to, że jak do tej pory zginęła tylko jedna osoba, co przy skali spowodowanych przez żywioł zniszczeń można uznać za cud. Pocieszające jest to, że nasze wojsko niezmordowanie ewakuuje zagrożonych i rozwozi picie oraz jedzenie swoimi niemal sześćdziesięcioletnimi amfibiami PTS-M, co według moich wiewiór może przyczynić się do występowania u wojaków PTSD**. I pocieszające jest to, że deszcz wreszcie kiedyś przestanie padać, a woda spłynie.
Wkurwia natomiast to, że straty już są gigantyczne, a będą jeszcze większe. Wkurwia też fakt, że od powodzi w 1997 roku politycy wszystkich rządzących formacji niespecjalnie wiele zrobili żeby zabezpieczyć ludność na przyszłość. I bardzo, przynajmniej mnie, wkurwia świadomość, że jeszcze woda dobrze nie opadnie a temat powodzi zostanie wykorzystany jako broń w awanturach na polskiej scenie politykierskiej.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* skrótowiec od angielskiego "Situation normal, all fucked up", co można przetłumaczyć jako "sytuacja normalna, wszystko się spierdoliło"
** skrótowiec od angielskiego "post-traumatic stress disorder", czyli "zespół stresu pourazowego". Moje wiewióry twierdzą, że PTSD w różnym stopniu rozwija się u osób zmuszonych obsługiwać wojskowy sprzęt produkcji radzieckiej, o którym jeden z sowieckich generałów powiedział: "wiem, że nasz sprzęt jest niewygodny - ale on jest na wojnę, a nie dla ludzi"