1.10.2024 zapory, kumoterstwo i morderca...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nawywijało nam się znowuż na świecie. Jeśli zdecydujesz się na dalszą lekturę tej notki to warujące przy tobie demony będą bardzo zadowolone gdyż przeczytasz nieco brzydkich słów - jeśli więc nie masz ochoty sprawiać im radości to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Zaczniemy sobie od wiadomości dość ciekawej i nawet pozytywnej. Otóż partia Christlich Demokratische Union Deutschlands, z której wywodzi się obecna szefowa Komisji Europejskiej, towarzyszka Ursula von der Leyen, apeluje do tejże komisji o sfinansowanie budowy solidnych zapór granicznych na granicach Najjaśniejszej z Białorusią oraz Grecji z Turcją. Ewidentnie nielegalni migranci z Ludu Pustyni i Puszczy tak dopiekli Niemiaszkom, że ci otwarcie, chociaż na razie fragmentarycznie, zaczęli pierdolić ideologię multikulti, otwartych granic i innych głoszonych przez lewomyślnych bzdur. I w sumie nie ma się co dziwić, bo liczebność świeżo przybyłego* do Bundesrepubliki Ludu Pustyni i Puszczy ocenia się na niemal 3,5 miliona osób, z których spora część nie pracuje, tylko żyje z socjalu lub przestępstw. Nic więc dziwnego, że Niemiaszki się wkurwiają i chcą migracyjne zapędy ukrócić. Osobistycznie sądzę, że jeśli naczalstwo Związku Socjalistycznych Republik Europejskich nie zmieni swojego podejścia do kwestii migracyjnej i powiązanego z nią bezpieczeństwa to za kilka, góra kilkanaście, lat w większości krajów eurojebnika władzę zdobędą partie antyeuropejskie i antymigranckie - i cały ten eksperyment z Europą bez granic pierdolnie jak długi i sobie głupi ryj rozwali.
Ale zostawmy już Bundesrepublikę i wróćmy do Najjaśniejszej bo tu się znowu odpierdzielają jakieś kosmiczne jaja. Obecny (nie)rząd pod przewodnictwem pana Donalda Tuska zapewniał, że wyjebie z roboty w spółkach skarbu państwa i okolicach wszystkich spowinowaconych z poprzednim rządem - i zastąpi ich najwyższej klasy fachowcami. Temat ten już poruszałem, i to nawet całkiem niedawno - i od tego czasu zmieniło się tylko tyle, że jeszcze więcej krewnych i znajomych królika z partii Populizm i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) pracę faktycznie straciło, a zamiast obiecywanych specjalistów pojawili się ludkowie powiązani w ten czy inny sposób z Milicją (przepraszam: Koalicją) Obywatelską, Ślepą (przepraszam: Trzecią) Drogą, tudzież Lewizną (przepraszam: Lewicą). Moje wiewióry rezydujące w okolicach ulicy Kruczej 36 w Warszawie, gdzie mieści się Ministerstwo Aktywów Państwowych, donoszą, że podniósł się kurewski smród z powodu kolesiowskich nominacji w lokalnych oddziałach Totalizatora Sportowego, bo sprawę wykryli i nagłośnili dziennikarze jednego z internetowych portali, który chociaż zazwyczaj sprzyja obecnemu (nie)rządowi, to jednak zdecydował się na jej upublicznienie - zapewne dlatego, że prawdopodobnie nieźle zwiększy to klikalność, a więc też wpływy z reklam. Osobistycznie nie jestem ze szczętem przekonany, czy ten plan wypali, bo całkiem nieźle pamiętam jazdy tygodnika "Wprost" za minionych rządów Milicji (przepraszam: Platformy) Obywatelskiej, kiedy to służby wpierdoliły się z buciorka do redakcji i zapierdzieliły niezbędny do pracy sprzęt chwilę po tym, jak na łamach tegoż tygodnika ukazały się informacje podsłuchane podczas ministerialnych balang w knajpie "U Sowy". Hasełko "wolne media", którym raczyli publikę obecnie rządzący, wtedy jakoś nie przeszkadzało im zrobić chryi gdy "Wprost" upublicznił niewygodne fakty - i mam takie dziwne wrażenie, że już całkiem niedługo całkiem inna redakcja też może zostać wjebana na minę.
A skorośmy już temat mediów poruszyli to jeden z ogólnopolskich publikatorów, niegodny miana gazety, będzie miał niedługo sprawę w sądzie, gdyż obrońca pana Sebastiana M. dostał od niego polecenie złożenia pozwu przeciwko temuż publikatorowi za nazwanie pana Sebastiana M. "sprawcą wypadku na A1". Krótkie przypomnienie: pan Sebastian M. we wrześniu ubiegłego roku popierdalał sobie swoim tuningowanym BMW z prędkością ponad 300 km/h i przy tejże prędkości przypierdolił w prawidłowo jadący samochód, który pizdnął w barierkę i stanął w płomieniach, a w nim żywcem spaliła się trzyosobowa rodzina. Maksymalna dopuszczalna prędkość na autostradzie to 140 km/h, pan Sebastian M. umyślnie, z pełną premedytacją, przekroczył ją dobrze ponad dwukrotnie - a po spowodowaniu wypadku, w którym w okropnych męczarniach zginęli ludzie, spierdolił za granicę. Osobistycznie sądzę, że pana Sebastiana M. nie tylko można, ale wręcz trzeba nazywać "sprawcą wypadku na A1", a jeszcze lepiej "pierdolonym drogowym mordercą z A1".
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* to znaczy od początku kryzysu migracyjnego w 2015 roku