8.01.2025 już mi, kurwa, lepiej...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Poprawiło mi się, kataru już prawie nie mam - więc zgodnie z obietnicą sprokuruję jakąś krótką notkę bo, jejku jejku, taki numer się w internecie wywinął, że aż uwierzyć nie mogę. Z racji relatywnie dobrego humoru bluzgi będą w ilości sanitarnej, jeśli jednakowoż nawet tyle to dla ciebie za wiele - zrezygnuj z lektury >>>tutaj<<<.
Na wstępie chciałbym serdecznie podziękować za życzenia zdrowia, które szeroką falą spadły na mnie od ostatniego wpisu, tak więc dziękuję. Będąc bawiącym się słowami niby wiem, że słowa mają moc - ale dziś po raz kolejny się o tym przekonałem.
A teraz przejdźmy do rzeczy, bo nadal z szoku wyjść nie mogę a sprawę trzeba przecież opisać i skomentować. Czytelnicy z dłuższym stażem już wiedzą, że skoro we wstępniaku zamiast zwyczajowego "aj waj" pojawiło się "jejku jejku" to notka będzie miała wydźwięk pozytywny, czyli odmienny od zwykle serwowanych wam przeze mnie wiadomości złych, frustrujących, albo zwyczajnie wkurwiających. Otóż pokazało się, że wybór pana Donalda Trumpa na prezydenta Stanów coraz mniej Zjednoczonych ma, poza licznymi zaletami i równie licznymi wadami, jeszcze jedną stronę pozytywną, o której doniosły mi dziś moje wiewióry. Otóż pan Mark Zuckerberg zapowiedział zmniejszenie cenzury na Facebooku, co spowodowało serię tajemniczych i bardzo głośnych trzasków jak świat długi i szeroki. Odgłosy te bardzo zainteresowały moje wiewióry, które samorzutnie rozlazły się po swoich rewirach żeby tajemnicę rozwikłać. Zagadka szybko się wyjaśniła i do kwatery głównej Światowego Spisku Żydów zaczęły z całego świata dochodzić wiewiórcze raporty, że te trzaski były spowodowane przez pękające z bólu dupy lewomyślnych, którzy nie mogą pogodzić się z myślą, że do internetu powoli wraca wolność słowa. Co ciekawe: najwięcej najgłośniejszych trzasków było słychać z siedzib ponad dziewięćdziesięciu organizacji zajmujących się tzw. factchekingiem, czyli pilnowaniem, żeby za dużo nielewomyślnych treści nie dostało się na facebookowe strony. Osobistycznie mam dziwne wrażenie, że ciężkie terminy przyjdą na rozmaitych stróżów lewomyślnej poprawności teraz, gdy przestaną przychodzić tłuściutkie przelewy od firmy Meta. Być może nawet część osób działających w tych organizacjach będzie musiała wziąć się za uczciwą robotę, co dla lewomyślnych jest koszmarem gorszym niż dojście do władzy homofobicznych i transfobicznych heteroseksualnych zwolenników białej supremacji - chyba, że przejdą do bandy "Ostatnie Pojebanie (przepraszam: Pokolenie)" i postarają się jakoś wyżyć z blokowania ulic i wkurwiania normalnych ludzi.
Tak czy inaczej - cenzura na Facebooku ma się zmniejszyć więc znacznemu ograniczeniu ulegnie też budżet przeznaczony na wysyłanie nielewomyślnych autorów wpisów, tudzież komentarzy, na wycieczki na banowe pola. Osobistycznie jestem cholernie ciekawy, czy zniknie też instytucja shadowbana, czyli chamskiego ograniczania zasięgów twórcom nie zachwycającym się Ludem Alfabetu, Ludem Pustyni i Puszczy, tudzież rozmaitymi koncepcjami wymyślanymi i propagowanymi przez różnych lewomyślnych pojebów. Sam momentami miałem przez shadowbany chwile zawahania (żeby nie napisać: zwątpienia) czy jest sens pisać, skoro moje notki docierają dosłownie do kilkunastu osób, a czytelnicy wielokrotnie mi pisali, że moje wpisy widzą dopiero po wejściu na mój profil bo na ogólnej tablicy Facebook im wyświetlać ich, mimo zaznaczonej opcji polubienia czy obserwowania, nie raczy. Teraz jednakowoż są szanse, że zasięgi już nie będą cięte, i że moje notki zaczną docierać do szerszego grona odbiorców. Notkę zakończę nowo wymyślonym, choć częściowo bezczelnie zerżniętym od pana Donalda Trumpa, hasłem: Make Facebook Great Again (and turn off those fucking ads*).
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* dla nieposługujących się mową Shakespeara, Churchilla i Monty Pythona: "i wyłącz te pierdolone reklamy"