18.03.2025 pa pa, konwencjo...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się na tej naszej scenie politykierskiej porobiło. Z góry uprzedzam, że w tej krótkiej i niecenzuralnej notce zrobię coś, czego jeszcze chyba nigdy w życiu nie robiłem więc jeśli nie jesteś ciekawy albo masz awersję do plugawego słownictwa to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Otóż, moi drodzy czytelnicy, muszę szczerze, z czystym sumieniem i bez krztyny ironii pochwalić (nie)rząd pana Donalda Tuska. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, bo do tej pory jeździłem po tych patałachach, niedorajdach i debilach jak po łysej kobyle i przy byle okazji jebałem ich jak burą sukę za rozliczne świństwa i głupoty - i nie powiem, że bez dania racji. Ale jedną decyzję dzisiaj podjętą popieram w stu procentach i podpisuję się pod nią rękami i nogami: chodzi o wypowiedzenie traktatu ottawskiego, czyli konwencji o zakazie użycia, składowania, produkcji i przekazywania min przeciwpiechotnych oraz o ich zniszczeniu. Miny przeciwpiechotne są bronią defensywną, prawidłowo użyte potrafią cholernie skutecznie dezorganizować działania wrażych oddziałów zarówno poprzez fizyczną eliminację siły żywej przeciwnika, jak i wprowadzanie chaosu w jego szeregach oraz obniżanie jego morale - przynajmniej w normalnej armii jako tako cywilizowanego kraju. Problem polega na tym, że kwestia normalności w armii rosyjskiej, czyli potencjalnego przeciwnika Najjaśniejszej*, jest mocno dyskusyjna - innymi słowy: ewentualne stosowanie min przeciwpiechotnych przeciwko kacapskim bojcom będzie najprawdopodobniej miało niższą skuteczność niż użycie ich przeciwko siłom dowolnego innego państwa. Wynika to z moskwicińskiej doktryny wojowania, która niewiele ma wspólnego z metodami prowadzenia działań wojennych krajów cywilizowanych - ale nie będę się teraz o tym rozpisywał bo jest to temat na zupełnie inną okazję.
Cała zabawa z minami polega na tym, że chociaż same w sobie są one bronią całkiem skuteczną, to żeby pokazały swój pełny potencjał to muszą być częścią przemyślanego i spójnego systemu obronnego - a stworzenie takiego systemu to przy posiadaniu sprawnego zarządzania jest praca na lata. Tymczasem Najjaśniejsza nie ma takiego systemu, nie ma sprawnego zarządzania, nie ma nawet projektu przyszłych min - a znając tempo podejmowania decyzji w Ministerstwie Obrony Narodowej to miną lata zanim pierwsze modele tej broni w ogóle wejdą do produkcji, a przecież przemysł musi mieć czas żeby tego towaru natrzaskać do cholery i trochę. Wojsko też będzie potrzebowało czasu żeby wyszkolić minerów, żeby opracować i wdrożyć procedury użycia min, żeby z sensem rozlokować pola minowe tak, aby potencjalny agresor poniósł na nich jak największe straty. Podsumowując: decyzja o wypowiedzeniu konwencji ottawskiej jest jak najbardziej słuszna - tyle tylko, że może być kurewsko spóźniona. Najlepiej by było nie podpisywać jej wcale, tak jak zrobili to najwięksi światowi gracze na rynku pułapek pirotechnicznych - a już bezwzględnie należało ją wypowiedzieć w roku 2014, po kacapskiej aneksji Krymu.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* oraz innych krajów, które do spółki z nami wypisały się z ottawskiego kretynizmu: Litwy, Łotwy i Estonii