2.09.2025 Magnuszew, Barcelona i rejs do...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, porobiło nam się znowuż w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich i okolicach. Jak zwykle będą też przekleństwa więc jeśli boli cię od nich dusza, albo też co innego, to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
W niedzielę w Magnuszewie jakiś pierdolony debil zaparkował samochód zastawiając wyjazd z lokalnej remizy Ochotniczej Straży Pożarnej, po czym poszedł sobie do kościoła na mszę. Pech chciał, że akurat w tym czasie do strażaków przyszło wezwanie o topiącym się w okolicy mężczyźnie. Niestetyż strażacy nie mogli wyjechać z remizy z powodu blokującego im drogę pojazdu, przez co dotarli na miejsce akcji ze sporym opóźnieniem. Niestety topiący się facet nie doczekał do przyjazdu pomocy, a trwająca godzinę akcja reanimacyjna nie dała efektów. Osobistycznie uważam, że Straż Pożarna (oraz inne służby ratujące ludziom życie) powinny mieć nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek taranowania (lub usuwania z drogi w inny sposób, na ten przykład poprzez przewrócenie na bok lub na dach) pojazdów utrudniających akcję ratunkową. A swoją drogą: jak durnym skurwielem trzeba być, żeby zaparkować samochód na zakazie, blokując wyjazd osobom niosącym ludziom pomoc?
Ale zostawmy już Najjaśniejszą i wybierzmy się na wycieczkę do hiszpańskiej Barcelony. Pseudoekologiczni debile z bandy "Futuro Vegetal" upierdolili tamże farbą fasadę kościoła Sagrada Familia. Swój występek tłumaczyli protestem przeciwko (i tu pierdolnę cytacik z ich oświadczenia) "współudziałowi różnych rządów w pożarach, które spustoszyły Półwysep Iberyjski tego lata". Z różnymi kretynizmami się w życiu spotkałem, o wielu różnych idiotyzmach słyszałem - ale to tłumaczenie plasuje się w ścisłej czołówce, przynajmniej jeśli chodzi o kategorię działań pseudoekologów. Bo czy to pełniący funkcję premiera Hiszpanii towarzysz Pedro Sánchez Pérez-Castejón z Partido Socialista Obrero Español sam, własną osobą popierdalał po całym Półwyspie Iberyjskim z pochodnią i podpalał krzaczory, względnie wydał swoim przydupasom polecenie zjarania lokalnych lasów, pól i plantacji winorośli? Jakoś mi się nie wydaje, bo przy całym moim braku szacunku dla niego to osobistycznie sądzę, że jest on na pewno zły, ale nie jest głupcem.
A skoro już się otarliśmy o pseudoekologów i Barcelonę to zerknijmy sobie, co też porabia towarzyszka Greta Tintin Eleonora Ernman Thunberg. Otóż ta brzydka dziewczynka podobna do Belzebuba właśnie wyszła na jednym z dwudziestu statków w rejs z Barcelony do Strefy Gazy celem (i tu pierdolnę cytacik) "przełamanie nielegalnej blokady" i "otwarcia korytarza humanitarnego dla ludności cywilnej". Rzecz jasna dołączyły do niej inne tuzy intelektu i samozwańczy obrońcy tak zwanych praw człowieka, na ten przykład p.osioł Franciszek Sterczewski, wsławiony ganiankami z polskimi funkcjonariuszami broniącymi granicy Najjaśniejszej przed nasyłaną przez samodzierżcę Białorusi, pana Alaksandra Łukaszenkę, nawałą nielegalnych migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy. Na pokładach statków formującego się konwoju, do którego mają dołączyć jeszcze łajby z Grecji, Włoch i Tunezji, przewożona jest żywność, której potwornie brakuje w Strefie Gazy - problem polega na tym, że cały ten konwój w zasadzie nie ma szans ma dotarcie do miejsca przeznaczenia i dowiezienia zgromadzonej na jego pokładach spyży. Jestem w stanie postawić swoje pejsy i brodę, że Zro’a ha-Jam, czyli Izraelski Korpus Morski, zrobi wiele, aby flotylli z pomocą humanitarną do Strefy Gazy nie dopuścić - a mają w takich operacjach doświadczenie, bo tylko w tym roku izraelskie okręty dwukrotnie zatrzymały statki idące z pomocą Palestyńczykom. I nie powstrzymała ich obecność na pokładzie towarzyszki Grety Tintiny Eleonory Ernman Thunberg. Osobistycznie uważam, że jedyną opcją udzielenia skutecznego wsparcia Palestyńczykom jest wywarcie na rząd Izraela międzynarodowej presji, zwłaszcza przez Stany coraz mniej Zjednoczone, żeby Siły Obronne Izraela przepuszczały konwoje z żywnością i lekami. Problem polega na tym, że prezydent Stanów coraz mniej Zjednoczonych, pan Donald Trump, musiałby zobaczyć jakąś korzyść z opowiedzenia się za Palestyną - a takiej korzyści zwyczajnie nie ma, bo to Izrael jest całkiem niezłym i bogatym partnerem handlowym Stanów coraz mniej Zjednoczonych, a Palestyna nie dość, że groszem nie śmierdzi, to jeszcze ma na swoim terytorium nielubiących Zachodu terrorystów z Hamasu.
Siłowe przełamanie blokady Strefy Gazy przez nieuzbrojone statki z pomocą humanitarną jest, w mojej ocenie, równie mądre jak napierdalanie łbem w stalowe drzwi w nadziei na przebicie się przez nie - szansy na sukces nie ma żadnej, a ryzyko poważnych urazów jest całkiem spore. Ale w sumie niczego innego po lewomyślnych się nie spodziewałem, bo planowanie i przewidywanie skutków działań nigdy nie było ich mocną stroną. I tylko Palestyńczyków mi trochę szkoda.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego