5.09.2025 kolejny kretyński pomysł Komisji...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż nam się na świecie zadziało. Jak zwykle w notce padną niepiękne słowa więc jeśli obawiasz się literek lub zbrukania swej duszy to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Komisji Europejskiej tradycyjnie tradycyjnie wydaje się, że wie co należy zrobić żeby uzdrowić chorą gospodarkę Związku Socjalistycznych Europejskich - chorą, dodajmy, m.in. na skutek działań podejmowanych przez Komisję Europejską. Otóż wspaniali szyszkownicy tego zjebanego tworu wykoncypowali sobie właśnie, że dobrze by było, gdyby europejscy wytwórcy samochodów produkowali części do swoich samochodów na miejscu, a nie ściągali je z Chin. Na pierwszy rzut oka pomysł jest w pytę i przyjebać się nie ma o co - więc rzućmy okiem drugi raz. I tu się zaczynają schody, bo kraje Europejskie nie wytwarzają wystarczającej ilości stali potrzebnej do produkcji gdyż z racji sporych kosztów europejska stal jest droga, a porównywalnej jakości stal produkowana w Państwie Środka jest o wiele tańsza, nawet doliczając koszty transportu i cła - logiczne i ekonomicznie uzasadnione jest więc sprowadzanie stali z Chin. Ale to jest jeszcze mały pikuś, bo głąby z Komisji Europejskiej stwierdziły, że takoż akumulatory używane w europejskich samochodach elektrycznych mają być produkowane w Europie. I tu dopiero zaczyna się zabawa, bo do akumulatorów potrzebny jest lit, a lit w ilościach przemysłowych wydobywa się w Australii, Chile, Chinach, Argentynie, Boliwii, Stanach coraz mniej Zjednoczonych, Kanadzie, Brazylii, tudzież Zimbabwe. Jakimś dziwnym trafem żaden z tych krajów w Europie nie leży i do Związku Socjalistycznych Republik Europejskich nie należy. Do podobnej sytuacji dochodzi w przypadku również potrzebnego w akumulatorach kobaltu: wydobywa się go w Demokratycznej Republice Konga, Indonezji, Rosji, Australii, Kanadzie i na Kubie, a rafinacją zajmują się głównie Chiny. I tu, analogicznie jak w przypadku litu, Związek Socjalistycznych Republik Europejskich fizycznie nie da rady wydobyć tego pierwiastka na swoim terytorium i dostarczyć go europejskim producentom samochodów - bo zarówno litu, jak i kobaltu, w eurokołchozie po prostu nie ma. A czy wspominałem już, że akumulatory wymagają także innych metali ziem rzadkich, które niespecjalnie często w eurojebniku występują i są cholernie trudne do wyekstrahowania bez odpowiedniej technologii? Nie? No to wspominam.
Oczywiście te drobne trudności zupełnie nie peszą zjebanych łbów z Komisji Europejskiej, którzy z zapałem godnym lewomyślnych wydają kolejny w zasadzie niemożliwy do realizacji ukaz, zupełnie nie biorąc pod uwagę obiektywnych trudności sprawianych zarówno przez technologię, przemysł, ekonomię, jak i samo rozmieszczenie bogactw naturalnych na Ziemi. Jako żywo przypomina mi się cytat z całkiem dobrej książki "Wojna skrzydlatych" pana Poula Andersona: "Każdy głupiec może powiedzieć <zabierz mnie na Księżyc>, ale trzeba kogoś mądrego żeby wymyślił jak to zrobić"*. A wracając do pomysłu Komisji Europejskiej osobistycznie pokusiłbym się o takie podsumowanie: wymyślić przepis jest łatwo, może to zrobić byle debil - prawdziwym problemem jest wymyślenie przepisu mądrego.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* cytat może być niedokładny, bo z pamięci, ale oddaje sens