1.11.2025 Sudan...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nawywijało się w Afryce. I znów polecą joby więc jeśli komuś one nie w smak, lub nie interesują go sprawy Czarnego Lądu, to powinien skończyć lekturę >>>tutaj<<<.
Rzadko zaglądam w swoich notkach do Afryki, bo rzadko dzieję się tam coś, co mnie dziwi lub wkurwia. Tym razem jednakowoż zrobię wyjątek i zabiorę was, drodzy czytelnicy, na wycieczkę do stolicy sudańskiej prowincji Darfur Północny, miasta Al-Faszir. Po trwającym 18 miesięcy oblężeniu wpadło ono w łapska muzułmańskiej milicji z bandy Quaat Aldaem Alsarie, i liczba żywych zmniejsza się tam z każdą godziną, bo wyznawcy "religii pokoju" się w tańcu nie pierdolą, jeżdżą terenówkami z zamocowanymi na nich wielkokalibrowymi karabinami maszynowymi i napieprzają do wszystkiego, co się rusza i im się nie spodoba. A nie spodobać im się może wszystko, na ten przykład personel i pacjenci lokalnej kliniki położniczej. Całe towarzystwo: lekarze, pielęgniarki, kobiety w ciąży, tudzież z małymi dziećmi na rękach, zostało w niedzielę wyprowadzone ze szpitala i ustawione pod najbliższym murem, po czym muslimskie skurwysyny zaczęły seriami napierdalać w zgromadzonych ludzi z broni maszynowej kalibru pół cala. Dla moich czytelników mniej poznajomionych z uzbrojeniem wyjaśniam: amunicja tego typu jest stosowana w broni przeciwsprzętowej, służącej do niszczenia celów lżej opancerzonych niż czołgi lub najmocniej osłonięte bojowe wozy piechoty; pocisk .50BMG ma energię od 14 000 do 20 000 dżuli - do przebicia czaszki dorosłego człowieka wystarczy energia 17 dżuli. Nic więc dziwnego, że gradu takich kul nie przeżył nikt - ponad 460 osób pożegnało ten padół łez.
Nie są to, rzecz jasna, jedyne ofiary muzułmańskiej dziczy, która popierdala po ulicach zdobytego Al-Faszir i wali do wszystkiego. Mieszkańcy nie są pewni dnia ani godziny, nie wiedzą, czy za minutę do ich domów nie wpadnie pijana krwią uzbrojona tłuszcza fanatyków i nie wystrzela ich na miejscu lub nie rozsieka maczetami. A co w sprawie dokonywanego w Północnym Darfurze ludobójstwa robi Organizacja Narodów Zagubionych (przepraszam: Zjednoczonych)? Tradycyjnie stanowczo potępia mordowanie niewinnych, a poza tym nic. A czy w temacie masakr w Al-Faszir zabrała głos towarzyszka Greta Tintin Eleonora Ernman Thunberg, tak chętnie wstawiająca się za mordowanymi przez Izrael Palestyńczykami; czy już organizuje misję humanitarną do Sudanu? No jakby nie bardzo. Także samo dziwnie małomówny zrobił się pan p.osioł Franciszek Sterczewski, który jeszcze niedawno bardzo głośno gardłował w sprawie Strefy Gazy. Osobistycznie mam wrażenie, że całe to radosne towarzystwo po prostu się boi zadziałać bo doskonale wie, że bandyci z Quaat Aldaem Alsarie nie będą się, jak izraelscy wojskowi, bawić w możliwie bezszkodowe branie jeńców, tylko przybyłych z pomocą humanitarną po prostu zajebią. Już teraz mordują ludzi tysiącami, więc tych kilku więcej nie zrobiłoby im absolutnie żadnej różnicy.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego