28.11.2025 UKE i cenzura...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, wywija nam się w Najjaśniejszej. Ta notka będzie o polityce więc polecą w niej niepolityczne słowa - jeśli od ich czytania dostajesz mdłości to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Z łaski Prezesa i woli ludu prezydent Najjaśniejszej, pan Karol Nawrocki, znów załapał u mnie małego plusa. Za cóż tym razem? Otóż zapowiedział, że nie podpisze ustawy pozwalającej szefowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej bez kontroli sądu blokować w internecie rozmaite treści. Po mojemu całkiem słusznie, bo byłoby to kurewskie ograniczenie wolności słowa. Załóżmy, czysto hipotetycznie, że prezesem UKE zostałby jakiś nawiedzony zwolennik obecnego (nie)rządu, który dobrałby sobie do pomocy równie pojebanych podwładnych. Jakie byłyby szanse na to, żeby, na ten przykład, Mosze Wodotrysk, Naczelny Rabin Światowego Spisku Żydów, opublikował jakiś swój tekst, który by nie podpadł pod nożyczki szefa UKE? Chujowe, rzekłbym, bo spora część moich notek jest poświęcona działaniom obecnego (nie)rządu - i nie oceniam tychże działań w samych superlatywach, a nawet jakby wręcz przeciwnie. A nawet jeśli w danej notce nie przypierdalam się bezpośrednio do obecnego (nie)rządu to przyjebuję się do uwielbianego przez pomieniony (nie)rząd Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Czyli z łaski Prezesa i woli ludu prezydent Najjaśniejszej, pan Karol Nawrocki, walczy także o moją wolność słowa - oraz o to, żebyście wy, drodzy Czytelnicy, te słowa czytać mogli.
Moje wiewióry twierdzą, że nowelizacja ta nie jest wymysłem naszych lokalnych kretynów, tylko implementacją przyjętego przez szyszkowników Związku Socjalistycznych Republik Europejskich Aktu o usługach cyfrowych. Silne są u nich, jak widać, komunistyczne ciągoty do dławienia wolności słowa. Ja rozumiem, że pewne treści należy zwalczać, i nawet popieram ich zwalczanie - tyle tylko, że nie ze szczętem podoba mi się lista tych zakazanych tematów. Nie przypieprzę się, na ten przykład, do zwalczania pochwalania pedofilii - bo, obiektywnie patrząc, dzieci powinny być szczególnie chronione przed zboczeńcami. Wobec tego należałoby usunąć z internetu całą masę stron zawierających propagandę Ludu Alfabetu, ze szczególnym uwzględnieniem Zakonu Litery T. Niespecjalnie natomiast leży mi usuwanie treści zawierających tak zwaną "mowę nienawiści" - bo tu widzę kurewsko wielkie pole do nadużyć. Weźmy sobie przykład, taki hipotetyczny, żeby przypadkiem pod tę mityczną "mowę nienawiści" nie podpaść, notki nie stracić i nie wygrać wycieczki na banowe pola. Otóż w pewnym kraju żyje sobie populacja zielonoskórych* stanowiąca jakieś 13% ogółu obywateli. Teoretycznie podobny procent powinni więc zielonoskórzy stanowić w więzieniach - ale tu jest niespodzianka, bo według tamtejszego biura więziennictwa 38,2% osadzonych w pierdlach ma skórę w różnych odcieniach zieleni. Czy wobec tego obiektywnie prawdziwe stwierdzenie, że to zielonoskórzy popełniają statystycznie więcej przestępstw, będzie już mową nienawiści i nawoływaniem do segregacji rasowej, czy jeszcze nie? A co ze stwierdzeniem, że zielonoskórzy widocznie są zbyt głupi żeby skutecznie uciec przed policją - czy to już będzie podlegający kasacji wpisu rasizm? Osobistycznie uważam, że dopokąd nie będzie jednolitych i sensownych standardów tego, co "mową nienawiści" jest, a co nie jest, to szykanowanie za "mowę nienawiści" jest kretyństwem. Różne są poziomy ludzkiej wrażliwości, nie mówiąc już o tym, że różne może być znaczenie słów w zależności od kontekstu. Weźmy, na ten przykład, słowo "skurwysyn": najczęściej będzie obelgą, rzadziej neutralnym stwierdzeniem faktu, że matka obiektu rozmowy była kobietą negocjowalnego afektu, jeszcze rzadziej wyrazem zdumienia lub uznania - ale poprawne zrozumienie znaczenia użytego w zdaniu "skurwysyna" będzie ciężkie bez znajomości kontekstu. A taka, na ten przykład, "kurwa"? Tu znaczeń jest jeszcze więcej, osoby zainteresowane tematem na pewno znają krótki wykład na temat tegoż słowa, do znalezienia na Youtubie. A na koniec wróćmy do pomienionej wcześniej różnicy we wrażliwości: dla większości słowa "chuj ci w dupę" nie będą miłe, ale są tacy, którzy odbiorą je jako najlepsze życzenia.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* specjalnie wybrałem taki kolor, żeby nikt mi nie zarzucił rasizmu. A jeśli ktoś by jednak próbował mi rasizm zarzucać, to niech sobie przeczyta kawał o chuju wąsatym**
** a kawał ten leci tak:
Kreml, czasy drugiej wojny światowej. Marszałek Żukow wychodzi z gabinetu Stalina zdenerwowany, na korytarzu zaklął i mruknął "A to chuj wąsaty!". Ale przed drzwiami stał oficer NKWD i zareagował natychmiast pytając:
-Co powiedzieliście towarzyszu?
Żukow na to, że nic.
-No to wrócimy do gabinetu towarzysza Stalina i wyjaśnimy sprawę - powiedział oficer.
Wrócili więc i oficer melduje:
-Towarzyszu Stalin, ja będąc na służbie usłyszałem jak marszałek Żukow powiedział "A to chuj wąsaty!".
Stalin popatrzył na Żukowa i zapytał:
-Kogo mieliście na myśli towarzyszu?
Żukow natychmiast odpowiedział:
-Jak to kogo? Hitlera!
Wtedy Stalin popatrzył przeciągle na oficera NKWD i zapytał:
-A wy, towarzyszu, kogo mieliście na myśli?