Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się znowu nawywijało w Stanach coraz mniej Zjednoczonych. Z góry ostrzegam, że wpis będzie niecenzuralny i niemoralny więc jeśli obawiasz się zbrukania swej nieśmiertelnej duszy to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
W Stanach coraz mniej Zjednoczonych cały czas ciągnie się seksafera pana Hefnera. Kim był pan Hefner? Otóż pan Hugh Marston Hefner, zwany "Hef", był założycielem i redaktorem naczelnym magazynu „Playboy" oraz właścicielem spółki Playboy Enterprises, Inc. Dzięki swoim gazetkom dorobił się nielichej fortuny, którą przeznaczał na luksusowe życie: rezydencje, drogie samochody, piękne kobiety, dobre alkohole i narkotyki. Mówiąc krótko: bawił się bo było go na to stać. Od dłuższego czasu liczne kobiety, które niekompletnie ubrane gościły na łamach "Playboya" oraz w rezydencji pana Hugh Hefnera, żalą się, że za luksusowe życie tamże musiały dawać dupy Hefowi i jego znajomym, często w konfiguracjach wieloosobowych. Narzekają także, że gdyby odmówiły to Hef przestałby je zapraszać na imprezy i skończyłyby się darmowe imprezy, jedzenie, picie, mieszkanie, samochody, podróże i narkotyki.
Ja wiem, że od gwiazdek "Playboya" nie wymaga się głębszego pomyślunku, tylko zgrabnej figury, ładnej twarzy, długich nóg, krągłej dupy i jędrnych cycków - ale bez przesady. Dziewczyny miały wolny wybór: albo luksusowe życie, balangi i seksualne obsługiwanie szefa oraz jego znajomych, albo normalna praca i normalne życie, ze wszystkimi jego konsekwencjami. Wybrały to pierwsze - a teraz grają biedne, pokrzywdzone księżniczki, zmuszane przez złego czarnoksiężnika do udziału w orgiach. No cóż, każda z nich mogła zostać kelnerką, sprzedawczynią w Wallmarcie, bizneswoman, fotografką czy pielęgniarką, każda mogła wykonywać jeden z tysięcy zawodów - ale wybrały inną drogę życiową. Stara, rzymska zasada prawnicza głosi, że "volenti non fit iniuria", chcącemu nie dzieje się krzywda - więc żalenie się teraz na to, że same zdecydowały się być prostytutkami, jest cośkolwiek nie na miejscu. I zanim podniosą się oburzone głosy, że te dziewczyny były tylko modelkami, a nie dziwkami, proponuję zapoznać się z definicją prostytucji - otóż jest to "świadczenie usług o charakterze seksualnym, polegające zwykle na odbywaniu stosunku płciowego w zamian za pieniądze lub inne korzyści". Czyli postępowanie tych pań spełnia definicję prostytucji gdyż niewątpliwie świadczyły usługi seksualne w zamian za korzyści w postaci luksusowego życia. A teraz dziwki, które same, ochotnie, w różnych miejscach i na różne sposoby nabijały się panu Hugh Hefnerowi oraz jego znajomym na kutasy, skarżą się, że one wcale nie chciały i zostały skrzywdzone przez patriarchat. Osobistycznie jestem bardzo ciekawy, czy chapiąc po same kule Hefową knagę, albo ujeżdżając w pozycji na jeźdźca innego bogacza, też myślały o wielkiej krzywdzie, której właśnie doznają - czy jednak o jakiejś egzotycznej wycieczce, biżuterii z diamentami, luksusowym samochodzie albo innym cennym prezencie, który otrzymają za szczęśliwy finał swojego aktualnego dzieła.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego