Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nawyrabiało się znowu na świecie straszliwie, a ja albo przez natłok obowiązków w Światowym Spisku Żydów nie mam czasu komentować, albo przez stan zdrowia komentować nie mogę. Dziś jednak chwilkę znalazłem, samopoczucie też lepsze - więc siadam do klawiatury i piszę, niestety o Najjaśniejszej tylko. Z góry uprzedzam, że zapas kultury mi się wyczerpał a nowa dostawa ma być dopiero pod koniec miesiąca, więc polecą bluzgi - jeśli masz z tym problem to lepiej skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Zazwyczaj mało udzielam się w tematach edukacyjnych, ale akurat teraz zrobię wyjątek. Za moich młodych lat, gdy uczęszczałem do jeszybotu, wśród uczącej się tamże młodzieży funkcjonowało takie powiedzonko: "trzeba uczyć się przysposobienia obronnego i historii - tego pierwszego żeby wiedzieć jak strzelać, tego drugiego żeby wiedzieć do kogo". Zasadniczo w dzisiejszych ciężkich czasach nie jest to złą koncepcją, ale ja się kategorycznie i głośno domagam wprowadzenia, i to naten-kurwa-tychmiast, lekcji ekonomii. A czemuż? Już wyjaśniam. Jak się jakiś tłuk języka ojczystego nie nauczy to najwyżej ludzie będą mieli z niego polew i gwiazdą memów zostanie, albo i prezydentem. Ale jeśli inny tłuk nie pozna zasad ekonomii, a zostanie, uchowajcie dobre bogi, politykiem partii rządzącej - to będzie, na ten przykład, twierdził, że dopierdolenie jeszcze wyższych podatków spowoduje wzrost gospodarczy i przypływ pieniędzy do budżetu. Otóż, kurwa, nie. Nie da się wcisnąć hamulca żeby przyspieszyć, nie da się zmniejszyć gazu w kuchence żeby woda na herbatę szybciej się zagotowała. Daniny publiczne można podnosić do pewnego poziomu, później ludzie stwierdzają, że po chuj* mają coraz więcej pracować, skoro rząd im jeszcze więcej zapierdoli - i albo zaczynają kombinować jak koń z górki**, tyrać na czarno, pracować oficjalnie za grosze a resztę brać pod stołem, albo wręcz stwierdzają, że taki układ to oni pierdolą analnie bez mydła i wazeliny, zabierają swoje zabawki i wypierdalają do innej piaskownicy, gdzie rządzący tak nie jebią obywateli podatkami.
Chyba jakieś fluidy przez internet na mnie przeszły z pana Pastowanego Kabana (przepraszam: Jacka Hugo-Badera), który po upierdoleniu sobie facjaty pastą do butów CZUŁ nienawiść uczestników Marszu Niepodległości kilka lat temu - i też zaczynam CZUĆ, że część z czytelników zaczyna patrzeć na mnie jak klient na kelnera, który zapomniał o zamówieniu. Już przechodzę do rzeczy. Otóż rządząca Najjaśniejszą partia Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) stwierdziła, że ludziom jest, kurwa, za dobrze - i że koniecznie trzeba coś z tym zrobić, bo się obywatelom od dobrobytu w dupach popierdoli. Zwykłym zjadaczom chleba to władzuchna niemal odpuści, tylko im po raz kolejny dojebie podwyżkę akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe, tudzież wróci do wyższych stawek VAT-u na paliwo, energię i żywność. Ale ci przeklęci kapitalistyczni krwiopijcy, tak zwani przedsiębiorcy, to wiadrami będą musieli wazelinę kupować i obficie sobie nią okolice międzypośladkowe smarować - tak ich partia rządząca będzie miłować. Bo przecież wiadomo, że jak ktoś ma firmę to pieniądze też ma, więc można mu na luzaku składki na Zakład Utylizacji Szmalu podnieść - żeby tych pieniędzy za dużo sobie przypadkiem nie uskładał. A jak taki biznesmen pieniędzy za dużo nie ma - to same pozytywy z tego wynikają: drogiego samochodu nie kupi więc mu go nie ukradną, jachtu nie nabędzie więc nie utonie, na kubańskie cygara stać go nie będzie więc raka płuc nie dostanie. Tak to rządzący Najjaśniejszą dbają o zdrowie i życie nawet tej części plebsu, co się ośmieliła mordy ponad swe miski ryżu wystawić i zabulgotać coś o lepszym życiu.
I tu nam się jeszcze raz pokazuje konieczność wprowadzenia, i to naten-kurwa-tychmiast, lekcji ekonomii - bo poparcie dla rządzącej Najjaśniejszą partii Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) zamiast upaść i sobie głupi ryj rozwalić to, przynajmniej według niektórych sondaży, rośnie. Wychodzi na to, że w edukacji ekonomicznej społeczeństwo naszego kraju zatrzymało się gdzieś na poziomie 2+niebieski=wtorek, ewentualnie na rysowaniu kredkami szlaczków na kartce w 3 linie.
Ale zostawmy już niepoważnie traktowane poważne tematy ekonomiczne. Zdrowo przypiździło więc składy węgla na brak roboty nie narzekają. Co w tym momencie robią rządzący? Otóż moje wiewióry wyniuchały, że nasyłają kontrole, które domagają się zestawień zakupu i sprzedaży tegoż surowca - i to z całego roku. O ile dany skład jest nowoczesny i zainwestował w komputery z odpowiednim oprogramowaniem księgowo-magazynowym - to nie ma tragedii, sprawę da się ogarnąć w miarę szybko. Jeśli jednakowoż skład jest cośkolwiek zapóźniony i nie ma odpowiedniego oprogramowania na komputerach - to jest bida, bo zamiast obsługiwać marznących na mrozie klientów to musi po kolei przeglądać dokumenty dostaw oraz wystawione dowody wydania czarnego złota, po czym pracowicie przepisywać dane do tabelki w arkuszu kalkulacyjnym, zastosować odpowiednie formuły i liczyć, że arkusz wyliczy dobrze. A jeśli jakiś skład jest bardziej tradycyjny i komputerów nie używa? To początek ma taki, jak w przypadku wyżej - a później ma przejebane, bo musi sobie wszystko policzyć na kalkulatorku. A klienci marzną. No, ale przynajmniej mogą sobie pierdolnąć unijkę***. No, chyba, że będą prowadzić - to wtedy nie, bo policja czatuje z alkomatami. A najbardziej się czai na osoby sprzyjające opozycji, takie jak pani Krystyna Janda, drzewiej aktorka, obecnie dyrektorka teatru, słynąca z tego, że na rząd partii Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) wręcz rzyga nienawiścią, jednocześnie do tegoż rządu wyciągając ręce po pieniądze. I jeszcze z ogłaszania, że rano policja czekała na nią z alkomatem. Osobistycznie uważam, że to nie policja powinna na panią Krystynę Jandę czekać, tylko pielęgniarze, ewentualnie w asyście funkcjonariuszy policji. I nie z alkomatem, tylko z gustownym białym wdziankiem i skierowaniem na dłuższy pobyt w odpowiednim zakładzie.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* tak, wiem: po chuj to pingwin w wodzie stoi. A jak mały to po gały. A jak jeszcze mniejszy to chuj go widać.
** w powszechnym mniemaniu to koń jadący pod górkę dużo kombinuje - ale koń jadący z górki kombinuje o wiele bardziej, a mianowicie: co zrobić, żeby dyszel w dupę nie wjechał
*** 200 mililitrów wódki. Dawno, dawno temu wódka była sprzedawana w ćwiartkach, a potem Związek Socjalistycznych Republik Europejskich nakazał wycofać "ćwiartki" i wprowadzić "dwusetki" - i właśnie na pamiątkę tegoż wydarzenia 0,2 litra gorzałki nazywa się "unijką"