18.03.2023B o samochodach, prawie i debilach......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz drugi w tym męczącym dniu. Aj waj, znowuż się zadziało w eurokołchozie. Pokazało się, że jednak mam zachomikowaną porcję wyrazów niecenzuralnych więc pojawią się one w notce - jeśli ci to nie leży to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Naczalstwo Związku Socjalistycznych Republik Europejskich całkiem niedawno zdecydowało o wprowadzeniu prawa zakazującego sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 roku. Jeden z europejskich koncernów już stwierdził, że takie prawo to on pierdoli w dupę bez mydła i wazeliny bo już ma pomysł na jego obejście - będzie skupował pojazdy używane, robił im w fabryce generalny remont i po takim odświeżeniu sprzedawał. Prawo nie zostanie złamane a klient dostanie praktycznie nową brykę, prościuteńko z fabryki. Da się? Da. Pokazało się także, że zakaz sprzedaży nowych benzyniaków i diesli może w ogóle nie wejść w życie - bo zupełnie niespodziewanie zaprotestowali Niemcy. Najwidoczniej ktoś u naszych zachodnich sąsiadów poszedł po rozum do głowy, wziął kalkulator i policzył jak bardzo krajowa gospodarka dostanie po piździe. Po wprowadzeniu zakazu sprzedaży nowych aut zyski takich firm jak Mercedes, BMW, Audi, Volkswagen, Opel, Man czy Porsche spadłyby drastycznie - a to pociągnęłoby za sobą dramatyczny spadek wpływów do budżetu. W perspektywie czasu spadek ten byłby jeszcze większy - w miarę jak kolejne samochody spalinowe wychodziłyby z użytku spadałyby też wpływy z podatków nałożonych na paliwa. Niemiaszki się skapnęły, że przejście na elektromobilność zwyczajnie się nie opłaca - i dlatego teraz starają się je zablokować. Może też kilku co mądrzejszych doszło do wniosku, że zakaz sprzedaży wcale nie obniży emisji gazów cieplarnianych, spowoduje tylko jej przeniesienie - bo prąd do zasilania elektryków też trzeba wyprodukować a po zamknięciu elektrowni atomowych jedynym poważnym źródłem będą elektrownie zasilane surowcami kopalnymi. Osobistycznie uważam, że dbać o środowisko trzeba, ale trzeba to robić z głową a nie w pośpiechu i na przypała. Pośpiech jest potrzebny przy łapaniu pcheł i czasami przy udawaniu się do kibla - przy tworzeniu prawa zazwyczaj się nie sprawdza.
A jak już temat tworzenia prawa poruszyliśmy to zerknijmy sobie na to, co się odwala we Francji po wypuszczeniu nowej reformy podnoszącej wiek emerytalny. A dzieje się wesoło, znów strajkują pracownicy publiczni a protestujący obywatele napierdalają się z policją, stawiają barykady, podpalają kosze na śmieci i samochody, tudzież dopuszczają się innych aktów wandalizmu. Można powiedzieć, że znowu jesteśmy świadkami klasycznie francuskiego sposobu wyrażania niezadowolenia z decyzji szyszkowników.
A teraz wrócimy sobie do Najjaśniejszej, a tak konkretnie to do Gdańska. W połowie listopada zeszłego roku pewien pan jechał sobie samochodem jednokierunkową ulicą Własna Strzecha gdy zobaczył, że idący chodnikiem facet pierdolnął na glebę. Kierowca zatrzymał swój pojazd na miejscu parkingowym i podbiegł do leżącego, który nie zdradzał objawów życia. Kierowca przeprowadził resuscytację, jednocześnie dzwoniąc na numer alarmowy. Karetka przyjechała, Zespół Ratownictwa Medycznego przejął pacjenta, facet został zabrany do szpitala i, tylko dzięki interwencji kierowcy, przeżył. Czy kierowca dostał jakąś nagrodę? Tak, i to nieoczekiwaną: po niecałych dwóch miesiącach dostał wezwanie do zapłaty za nieopłacenie parkowania, bowiem ratując ludzkie życie stanął w strefie płatnego parkowania a nie wykupił biletu parkingowego. Kierowca, rzecz jasna, lekko się zbulwersował i napisał do Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni odwołanie z opisem sytuacji wyjaśniając, że faktycznie nie zapłacił, ale w przypadku ratowania człowiekowi życia każda chwila jest cenna i nie można jej tracić na szukanie parkomatu i użeranie się z maszyną - bo może się okazać, że na ratunek jest już za późno. W odpowiedzi dostał pisemko, że Zarząd Dróg i Zieleni gówno obchodzi, co robił w czasie nieopłaconego postoju, i że ma zapłacić. Kierowca się jeszcze bardziej zbulwersował i odwołał się jeszcze raz, na co wystawca wezwania ponownie stwierdził, że chuj go swędzi w tej sprawie bo ratowanie ludzkiego życia nie zwalnia z obowiązku wykupienia biletu parkingowego, czego szanowny nie uczynił, więc ma zapłacić. W tym momencie kierowca się troszeczkę podkurwił i sprawę nagłośnił - moim zdaniem całkiem słusznie. Temat podchwyciła lokalna prasa, podchwycił go także lokalny radny, pan Przemysław Majewski, który pierdolnął do władz miasta pisemko wyjaśniające, że to tak ciut nieładnie jebać obywatela na kasę za to, że uratował innemu obywatelowi życie. Osobistycznie popieram zdanie radnego i dziwię się, że w Gdańskim Zarządzie Dróg i Zieleni pracują takie bezmózgie i nieczułe skurwysyny.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego