20.07.2023B kilka słów o brd...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz drugi w tym ciekawym dniu. Aj waj, porobiło się w Najjaśniejszej. Z góry uprzedzam, że znów padną grubsze słowa więc jeśli masz na nie alergię to skończ lekturę >>>tutaj<<< albo przed dalszym czytaniem weź jakieś antyalergiczne lekarstwa.
Pogwarzymy sobie krótko o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Nie ukrywam, że do napisania tej notki zainspirował mnie Honorowy Wiewiór Mariusz Pawluk (którego z jakichś tajemniczych powodów oznaczyć nie mogę). Bezpieczeństwo w ruchu drogowym powinno być, moim zdaniem, przedmiotem obowiązkowym już w głębokiej podstawówce. Byłaby wtedy szansa, że uczestnicy ruchu drogowego nie robiliby aż tylu głupot na drodze. Głośny ostatnio jest przypadek z Krakowa, gdzie w wypadku zginęło czterech mężczyzn. Otóż za kierownicą swojego sportowego Renault Megane zasiadł sobie napierdolony jak Messerschmitt pan Patryk P., synuś celebrytki Sylwii Peretti. Pan Patryk P. postanowił pokazać swoim kolegom, co potrafi za fajerą - i pokazał. Ponad 150 kilometrów na godzinę przy ograniczeniu do 50, 2,3 promila alkoholu we krwi przy dopuszczalnym stężeniu 0,2 promila - co może pójść nie tak? Dużo rzeczy, na ten przykład pieszy przechodzący przez ulicę w miejscu niekoniecznie do tego przeznaczonym. Pan Patryk P przestraszył się pieszego, nie opanował samochodu, bokiem przeleciał przez sygnalizator i słupki, po czym zjebał się ze schodów i dachował, zabijając wszystkich na pokładzie. Pokazało się, że rozwijanie wysokich prędkości w zabudowanym nie było dla tegoż kierowcy żadną nowością, w internecie można sobie obejrzeć filmiki na których zapierdala on po mieście nawet ponad 200. Osobistycznie uważam taką jazdę w terenie zabudowanym za totalną głupotę połączoną z krańcowym brakiem odpowiedzialności - i sądzę, że powinna ona być "nagradzana" co najmniej przepadkiem samochodu i dożywotnią utratą prawa jazdy, plus do tego jakąś naprawdę zajebistą grzywną.
Niektórzy jednak mają w materii bezpieczeństwa ruchu drogowego, a dokładniej to tego konkretnego przypadku, zdanie nieco odmienne. Taki, na ten przykład, pan Marek Konkolewski, były funkcjonariusz drogówki, obecnie podobno eksperd* od bezpieczeństwa w ruchu drogowym, stwierdził, że winę za wypadek w dużej części ponosi pieszy, który absolutnie nie powinien przy sztucznym oświetleniu przechodzić przez jezdnię w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Fakt, że pieszy nie powinien przechodzić przez drogę dwujezdniową nawet mimo tego, że odległość do najbliższego przejścia przekraczała 100 metrów** - i z formalnego punktu widzenia złamał prawo. Coś mi jednakowoż mówi, że gdyby kierujący samochodem pan Patryk P. był trzeźwy i nie zapierdalał jak królik po amfetaminie to spokojnie dałby radę zatrzymać pojazd lub bezpiecznie, nie tracąc panowania nad kierownicą, pieszego ominąć. Podjął jednakowoż dwie błędne decyzje, w wyniku których zabił zarówno siebie, jak i swoich kumpli. Próba zwalenia winy na pieszego jest, moim zdaniem, kretyńska i absolutnie bezprzedmiotowa. Za wypadek odpowiada tylko i wyłącznie pan Patryk P., który absolutnie i kategorycznie nie powinien zapierdalać 155 km/h po mieście mając we krwi 2,3 promila alkoholu. W życiu bywa tak, że za błędy się płaci. W tym przypadku ceną były życia 4 młodych jeszcze ludzi. Osobistycznie uważam, że jest to cena absolutnie akceptowalna - bo pan Patryk P. już nie będzie powodował zagrożenia na drogach, przestał stwarzać ryzyko, że straci panowanie nad autem w dzień i wpierdoli się, na ten przykład, w wycieczkę dzieci z drugiej klasy podstawówki udających się pod opieką nauczycielki do miasteczka ruchu drogowego celem poznania zasad bezpiecznego poruszania się po ulicach.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* to błąd celowy - ktoś głoszący takie głupoty ekspertem nie jest na pewno
** według mapy Google'a wynosi ok. 350 metrów