2.11.2023B na Zachodzie znów bez zmian......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz drugi w tym ciekawym dniu. Aj waj, znów nam się dużo wydarzyło w Europie. Tradycyjnie ostrzegam przed brzydkimi wyrazami - jeśli komuś one zawadzają to niech lepiej skończy lekturę >>>tutaj<<<.
Zaczniemy sobie od krótkiej wizyty w Skarlałej (dawniej Wielkiej) Brytanii. Antyizraelskie protesty w tym kraju przybrały bowiem dość nietypową formę - otóż do kilku żarłodajni McDonald's właził jakiś typ z palestyńską flagą zawiązaną na szyi i z wielkiego pudła wypuszczał pomalowane w palestyńskie barwy myszy. Dumni synowie i córy Albionu, potomkowie zdobywców połowy świata, których antenaci stawali oko w oko z groźnymi egzotycznymi zwierzętami i niemniej groźnymi tubylcami; następcy triumfatorów licznych wojen, w tym dwóch światowych, teraz spierdalali przed myszkami jak Niemcy przed odpowiedzialnością za Zagładę. Nisko, oj nisko upadła Skarlała (dawniej Wielka) Brytania. Osobistycznie uważam, że wypuszczanie farbowanych myszy to jebit dziwna forma okazywania poparcia jednej ze stron izraelsko-palestyńskiego konfliktu.
Przeskoczymy sobie teraz Kanał La Manche, bo w związku z rozróbą na Bliskim Wschodzie i we Francji dzieją się ciekawe rzeczy. Otóż trzy dni temu na paryskiej stacji metra Bibliotheque Francois-Mitterrand pojawiła się zakutana w burkę kobieta, która groziła podróżnym, a wezwanym na miejsce policjantom powiedziała, że ma przy sobie bombę i zaraz wyjebie się w powietrze. Francuscy policjanci ostatnimi czasy raczej nie są w nastroju do żartów więc wyciągnęli broń i postrzelili kobietę. Niestety nie śmiertelnie, aczkolwiek dość poważnie - są więc niejakie szanse, że lekarzom nie uda się utrzymać jej przy życiu. Można by powiedzieć, że dzień jak co dzień w wyznającej multikulti Francji - ale jest jedna, dość dziwna dla mnie, rzecz. Otóż lokalna prokuratura wszczęła dwa śledztwa. Jedno, co logiczne i zrozumiałe, przeciwko kobiecie, za groźby karalne i niestosowanie się do poleceń policji. Drugie zaś mające na celu wyjaśnienie, czy aby mundurowi w prawidłowy sposób użyli broni. Osobistycznie uważam, że funkcjonariusze użyli giwer w sposób zgodny z procedurą minimalizacji szkód u osoby obezwładnianej, aczkolwiek niezgodnie z logiką - bo w przypadku realnej groźby, że podejrzany może wysadzić się w powietrze, stwarzając zagrożenie dla interweniujących, powinni strzelać tak, żeby zabić.
Ale zostawmy już Francję i przenieśmy się do Bundesrepubliki - bo tam się dopiero dzieje. Do takiego, na ten przykład, Berlina przybywa codziennie 200 nowych migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy. Władze tegoż miasta nie mają już pomysłu, co z tym fantem zrobić, bo brakuje już miejsc zarówno w hotelach, jak i w tymczasowych schroniskach pobudowanych na byłych lotniskach Tegel i Tempelhof. Cała ta impreza z migrantami zaczyna robić się kurewsko droga, bo niemieckiego podatnika kosztuje ona już ponad miliard ojro rocznie. Nawet berlińska senator do spraw społecznych, towarzyszka Cansel Kiziltepe z Kommunistische (verzeihung: Sozialdemokratische) Partei Deutschlands, jeszcze niedawno będąca za otwartymi granicami i przyjmowaniem migrantów w każdych ilościach, teraz zaczyna piszczeć, że rząd towarzysz Führera Olafa Scholza, również z Kommunistische (verzeihung: Sozialdemokratische) Partei Deutschlands, powinien wprowadzić stan nadzwyczajny, pozamykać granice i deportować już przybyłych, którzy nie uzyskali azylu. Oto jak blask prawdy oświecił błądzącą lewomyślną, zawracając ją ze zgubnej ścieżki multikulti. Gdybym był złośliwy, to bym wielkimi literami napisał veritas vicit*.
VERITAS VICIT
Pozostajemy sobie w Niemczech, bo Berlin nie jest jedynym miastem, w którym jest problem z ludnością napływową. Kłopoty, poza Berlinem, sprawiają także przybysze mieszkańcom i policjantom Hanoweru, Frankfurtu nad Menem, Hamburga. Kłopoty te to demolki, podpalenia, atakowanie policjantów niebezpiecznymi przedmiotami, w tym koktajlami Mołotowa i domowej roboty granatami zrobionymi z dezodorantów, że o bardziej przyziemnych kradzieżach, gwałtach i handlu narkotykami nie wspomnę - czyli cały zestaw zachowań doskonale znany z innych miast ze znaczącą populacją Ludu Pustyni i Puszczy. Osobistycznie jestem kurewsko ciekawy, kiedy rdzenni mieszkańcy krajów zachodnich wkurwią się na Lud Pustyni i Puszczy na tyle, że się zorganizują i pierdolną jakiś pogromik albo dwa, ewentualnie dziesięć.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* to po łacinie, tłumaczę dla nieznających mowy Cezara i Wergiliusza: "prawda zwyciężyła"