6.11.2023B political prawie-fiction...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz drugi w tym interesującym dniu. Aj waj, no i się znowuż na polskiej scenie politykierskiej narobiło. Jeśli twa dusza cierpi przy czytaniu brzydkich słów to lepiej skończ lekturę >>>tutaj<<< bo zaraz kilka wiązanek poleci.
Jaśnie nam z łaski Prezesa i woli ludu panujący pierdolnął sobie orędzie do narodu, w którym ogłosił, że na nowego premiera desygnuje starego premiera z obecnie rządzącej partii. Oczywiście działacze tzw. "opozycji demokratycznej" od razu dostali ciężkiej kurwicy i nagłego wylewu żółci, bo już nowym premierem widzieli lidera jednej z klik wchodzących w skład tejże teoretycznej tzw. "koalicji demokratycznej". I nawet teoretycznie mają rację i w prawie są, bo jakby tak matematycznie policzyć, to faktycznie tzw. "koalicja demokratyczna" ma w sejmie liczebną przewagę na jeszcze rządzącą partią. Ale w praktyce to czasami teoria z praktyką jakoś zgrać się nie chcą. Moje wiewióry sporządziły hipotetyczny model rozmowy w Pałacu Prezydenckim z udziałem przedstawicieli tzw. "koalicji demokratycznej", który może nam kilka rzeczy objaśnić. Może nie odbyło się to dokładnie tak, słowo w słowo, ale sens prawdopodobnie będzie zachowany. Zapraszam zatem do krainy political prawie-fiction:
-Macie tę umowę koalicyjną? - zapytał jaśnie nam z łaski Prezesa i woli ludu panujący.
-Mamy. - odpowiedział nieco niepewnie głos z twardym, niemieckim akcentem.
-Mamy, mamy. - równie niepewnie potwierdzili liderzy pozostałych partii zrzeszonych w tzw. "koalicji demokratycznej".
-No to pokażcie, podpiszę, i będziecie mogli sobie montować rząd - powiedziała głowa państwa.
-No tak ściślej to mamy mieć. - wymruczał lider opozycji
-Panowie, kurwa, i panie, przecież tak się nie robi - pouczył rozmówców prezydent. - Najpierw podpisujecie kwita, że chcecie ze sobą być, że się dogadujecie i jest zajebiście, a potem ja wam umożliwiam działanie, kop w dupę na szczęście i w drogę. Taka jest procedura.
-Ale nam to dogadywanie się nie ze szczętem wyszło. - płaczliwie wyjąkał jakiś głos.
-No ja pierdolę, dwa tygodnie od wyborów minęły, mieliście czas na dogadanie się. - powiedział prezydent.
-Ale przecież mamy większość. - niepewnie zaprotestował ten z niemieckim akcentem.
-Jak nie macie na to papieru to dwa chuje w dupie macie, a nie większość. - ostro zbył go prezydent
-Ojej, to ja już nie chcę tego kwita i tej większości, wolałbym wspomniany ekwiwalent. - odezwał się miękki rozmarzony głos, którego brzmienie wskazywało, że jego właściciel prawdopodobnie był mężczyznę, ale nie fanatykiem.
-Mieliście swoją szansę i ją koncertowo zjebaliście. - rzekł miłościwie nam z łaski Prezesa i woli ludu panujący. - Jak się nie potraficie dogadać to pies was jebał, desygnuję tego dotychczasowego kombinatora, a wy se go możecie w sejmie obalić jak flaszkę i zgłosić własną kandydaturę. Bo takie są, kurwa, procedury i dobre obyczaje. A teraz bądźcie uprzejmi pospierdalać, orędzie muszę sobie przygotować.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego