29.10.2024B eurojebnik, budżet i jaja...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz drugi w tym wyjątkowo irytującym dniu. Aj waj, znowuż nam się w eurokołchozie nawyrabiało. I znowuż będę przeklinał więc jeśli nie chcesz uradować swojego diabła stróża to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
(Nie)rząd pana Donalda Tuska bardzo się zasmucił wiadomościami z Brukseli. Otóż pokazało się, że uniokraci nie chcą wyłączyć Najjaśniejszej z procedury nadmiernego deficytu, mimo dość słusznej argumentacji, że tenże nadmierny deficyt powstał między innymi przez dofinansowywanie armii, żeby kacapy nie miały za łatwo gdyby panu Władimirowi Władimirowiczowi Putlerowi (przepraszam: Putinowi) coś durnego do łba strzeliło i postanowił zaatakować Związek Socjalistycznych Republik Europejskich, tudzież przez wydatki na ochronę granic eurokołchozu przed nielegalnymi migrantami z Ludu Pustyni i Puszczy nasyłanymi przez samodzierżcę Białorusi, pana Alaksandra Łukaszenkę. Niewdzięczne chuje z Brukseli stwierdziły, że ekspensy czynione przez Najjaśniejszą dla ochrony wszystkich obywateli ojropierdolnika nie są żadnym usprawiedliwieniem i Polska ma już, na-ten-tychmiast wprowadzić sobie jakiś program naprawczy. Osobistycznie uważam, że nasi szyszkownicy powinni w uprzejmych słowach poinformować brukselską wierchuszkę, że może się odpierdolić - i dalej robić swoje. Zwłaszcza, że przy obecnym budżecie Najjaśniejszej to o jakichkolwiek programach naprawczych to można sobie co najwyżej pomarzyć.
Budżet Najjaśniejszej się bowiem, mimo przedwyborczych zapewnień pana Donalda Tuska, jakoś za skurwysyna spiąć nie chce. Moje wiewióry rezydujące w okolicach ulicy Miodowej 15 w Warszawie, gdzie mieści się Ministerstwo Zdrowia, donoszą, że na chwilę obecną polskim szpitalom brakuje, na okrągło licząc, jakieś 15 miliardów złotych żeby spokojnie, bez przekładania zabiegów i innych kombinacji, dociągnąć do końca roku. O braki finansowe w innych resortach to już nawet nie chcę pytać, bo może się pokazać, że jest totalna chujnia z kutasówą. Przy czym dziura budżetowa nie przeszkadzała obecnie rządzącym w rozdaniu 20 milionów (z małym hakiem) premii w samym Ministerstwie Finansów, tudzież w zakupie lub długoterminowym wynajmie 77 samochodów dla różnych ministerstw i urzędów. O jakim więc my tu programie naprawczym finansów państwa możemy mówić, o jakim zmniejszeniu deficytu? Finansów Najjaśniejszej nie da się naprawić zwiększając wydatki przy braku zwiększenia wpływów. A nie, przepraszam, przecież (nie)rząd planuje zwiększyć przychody budżetowe poprzez podniesienie akcyzy na wyroby tytoniowe i alkohol - co, jak to już bywało, wywoła skutek dokładnie odwrotny od planowanego, gdyż część konsumentów będzie kupować nielegalny, a przez to tańszy bo nieopodatkowany, tytoń i alkohol, a część się wkurwi i rzuci chlanie i jaranie. Próba załatania budżetu pieniędzmi z podwyższonej akcyzy jest więc z góry skazana na porażkę, ale żeby o tym wiedzieć to trzeba mieć aż minimum inteligencji i wiedzy o procesach ekonomicznych - a o to jest w obecnym (nie)rządzie ciężko.
Ciężko będzie też niedługo kupić kurze jaja w dobrej cenie, a to z kilku powodów. Moje warszawskie wiewióry kręcące się w okolicach Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi mieszczącego się na Wspólnej 30 donoszą, że wyląg piskląt w stosunku do poprzedniego roku spadł o połowę więc zmniejszyło się pogłowie niosek. Dodatkowo ceny kurzej wyżerki niepokojąco rosną, rośnie także cena energii używanej do oświetlenia i ogrzewania kurników. Na domiar złego na dniach wejdzie w życie prikaz eurokołchozowych biurokratów nakazujący znakować jaja już w miejscu ich wyprodukowania zamiast, jak to było do tej pory, w miejscu ich sortowania - a to spowoduje, że hodowca z branży jajczarsko-drobiarskiej będzie zmuszony do kupna specjalistycznej drukarki do jajek, mogącej kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych. Produkcja jaj staje się powoli coraz mniej opłacalna.
Sytuacja robi się, jak widzimy, niewesoła. Na scenie politykierskiej pierdolnik taki, że proszę siadać. Kasa Najjaśniejszej świeci pustkami. Wiele wskazuje na to, że niebawem nawet jajecznica na maśle będzie towarem luksusowym, niczym 40 lat temu pomarańcze. A jak jeszcze w sklepach zabraknie srajtaśmy to ze łzami w oczach uznam, że cofnęliśmy się do słusznie minionego systemu, kiedy to wszystkiego brakowało mimo że słuchająca rozkazów zagranicznego Wielkiego Brata władza zawsze wiedziała najlepiej czego obywatelom trzeba, tylko jakoś im tego nie potrafiła, kurwa, dostarczyć.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego