10.09.2022 polityka i biznesy, biznesy i...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż się dzieje w Najjaśniejszej. Z góry uprzedzam, że niepięknie będę się w tym wpisie wyrażał więc jeśli jesteś osobą wrażliwą to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Lewomyślny publikator oko.press zapłacił jednej z sondażowni za stworzenie sondażu preferencji wyborczych. Nie ma w tym nic dziwnego, jest to standardowa procedura, wyniki co prawda odbiegają nieco od innych, ale w dopuszczalnych granicach. Wykurwisty jest jednakowoż komentarz zleceniodawcy - otóż publikator twierdzi, że władzę przejmie opozycja, uzyskując 51% głosów i tworząc szeroką koalicję Milicji (przepraszam: Platformy) Obywatelskiej, śmietnika pana Beksa Lali (przepraszam: Szymona Hołowni), Lewizny (przepraszam: Lewicy), Konfederacji oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jest to założenie tak cholernie naiwne, że chyba nikt, kto ma chociażby kilka działających szarych komórek między uszami i chociażby minimalną wiedzę polityczną, nie może brać go poważnie. Jest to myślenie równie życzeniowe i nierealne jak to, żeby komunizm zadziałał.
Polscy przedsiębiorcy przeżywają trudny okres. Dla prowadzenia biznesu ważna są bowiem m. in. stabilność prawna, stabilność fiskalna, niskie ceny energii oraz, rzecz jasna, niskie podatki. Najjaśniejsza, niestety, nie spełnia tych wymagań: prawo się zmienia jak w kalejdoskopie, podatki także samo, ceny energii zapierdalają w górę jak alpinista na amfie, a przedsiębiorca realnie wydaje na podatki więcej pieniędzy nawet gdy rząd obniża stawki. Ale kwestie prawno-podatkowe zostawmy chwilowo w spokoju, jeszcze do nich wrócimy. A skoro wyeliminowaliśmy trzy z czterech tematów to oznacza, że na czwartym się zatrzymamy. Ceny energii, tudzież surowców energetycznych, pojebało na tyle, że w niektórych firmach koszty samego gazu wynoszą już więcej, niż przychód firmy. Nie trzeba być wybitnym ekonomistą żeby orzec, że firma wydająca więcej pieniędzy niż zarabia jest na najlepszej drodze do bankructwa. Są, rzecz jasna, wyjątki od tej zasady - ale to są wyjątki.
Trzeba też, rzecz jasna, rozróżnić rzeczywisty bilans firmy od tego, co się umieszcza w księgowości - bo te dwie rzeczy czasami potrafią się diametralnie różnić. Osobistycznie znam przypadki przedsiębiorstw, które oficjalnie, dla skarbówki i ZUS-u, balansują na granicy opłacalności lub nawet są poniżej tej granicy - a w rzeczywistości prosperują bardzo dobrze i przynoszą właścicielom całkiem sympatyczne zyski. Osobistycznie uważam takie działanie za naganne, ale jestem w stanie je zrozumieć i nawet poprzeć - wysokie podatki i wysokie koszty pracy skłaniają przedsiębiorców do podjęcia pewnych kroków, niezbyt może etycznych, lecz ekonomicznie uzasadnionych lub nawet niezbędnych dla zachowania płynności finansowej firmy.
A na koniec notki mała ciekawostka, którą wyniuchała Honorowa Wiewióra Joanna Wojdat: Polacy ostatnio zaczęli jeździć po węgiel na Słowację, gdyż jest on tam prawie o połowę tańszy niż w Najjaśniejszej. W sumie jest to całkowicie logiczne i sensowne, lepiej jest przejechać kilkadziesiąt czy nawet kilkaset kilometrów żeby zakupić węgiel tanio, bez kolejki i w dowolnej ilości, niż wystać się kilka dni i kupić drogo oraz za mało. Więc gdzie jest haczyk, który sprawił, że poruszam ten temat? Otóż Słowacja importuje węgiel z Polski. Nie przecierajcie oczu ani monitorów: Polacy jeżdżą na Słowację aby o połowę taniej niż w Polsce kupić polski węgiel importowany z Polski przez Słowację. Gdzie tu sens, gdzie logika? A jebać sens i logikę, przecież to Polska. Kraj, który wydobyty u siebie węgiel eksportuje do sąsiada - a sam importuje węgiel z Australii, Indonezji, Republiki Południowej Afryki, Tanzanii, Kolumbii oraz Stanów coraz mniej Zjednoczonych. I chuj, bo kto bogatemu zabroni?
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego