Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, czasami mi się po prostu nie chce opisywać wydarzeń z polskiej sceny politykierskiej, bo mam od nich odruch wymiotny i w trakcie tworzenia notki wrażenie, że opisuję działania ludzi albo głupszych od ameby, albo chorych psychicznie. Z kronikarskiego obowiązku muszę jednakowoż opisać pewne wydarzenia, a że nie sprawia mi to przyjemności to będę sobie umilał życie używając słów powszechnie uznawanych za niecenzuralne więc jeśli twój anioł stróż ich nie lubi to skończ lekturę >>>tutaj<<< - ja swojego na czas tworzenia notki wysłałem na wódkę z moimi wiewiórami. Aha, i od razu ostrzegam, że będzie dłużej niż zwykle - aczkolwiek raczej nie nudniej, bo w tym kraju ciężko się nudzić śledząc politykę.
Moje rezydujące w Warszawie wiewióry przysłuchiwały się wczorajszej konwencji Milicji (przepraszam: Koalicji) Obywatelskiej, przegryzając orzeszki oraz na bieżąco komentując zasłyszane rewelacje. Dla osoby postronnej brzmiało to jak "pisk", "iik", "burk", "fuuk", "fuk", "pisk, pisk", jednakowoż ktoś znający tajniki wiewiórczej komunikacji bez trudu by to przetłumaczył na "o kurwa, no nie wierzę!" "co on pieprzy?", "przecież tego się za chuja nie da zrobić!", "typie, to miała być poważna konwencja partyjna a nie występ wioskowego głupka", tudzież "gościu, jak ty masz takie jazdy to ty powinieneś kurcgalopkiem popierdalać do psychiatry żeby ci odpowiednie leki przepisał". Cóż to moje wiewióry usłyszały, że takie były ich reakcje? Tego dowiecie się z tej notki.
Otóż szefu Milicji (przepraszam: Koalicji) Obywatelskiej i obecnego (nie)rządu, pan Donald Tusk, ucieszył się jak pojebany, że zgromadzeni mają serduszka, będące logiem jego bandy. A jakie niby znaczki mieliby mieć przypięte na partyjnym zlocie? Chuja w dupie, będącego symbolem dymania obywateli Najjaśniejszej przez obecny (nie)rząd? Osobistycznie uważam, że o wiele lepiej byłoby gdyby zamiast serduszek mieli mózgi, a już w ogóle zajebiście by było, gdyby jeszcze umieli ich używać.
A cóż dalej usłyszeliśmy w przemówieniu milicyjnego (przepraszam: koalicyjnego) komendanta? A dalej to już się grubo zrobiło. Z relacji moich wiewiór wynika, że pan Donald Tusk poprzez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zarządził, że w Najjaśniejszej powstaną cyce. Przyznaję, że z początku nie zrozumiałem koncepcji i poprosiłem swoje wiewióry o wytłumaczenie oraz rozwinięcie tematu, bo temat wydał mi się, jak każdemu normalnemu facetowi, interesujący. Po wyjaśnieniach moich wiewiór pokazało się jednakowoż, że wcale nie chodzi o kobiece biusty, jak zrazu myślałem, tylko o Centra Integracji Cudzoziemców - czyli nie cyce, a CIC-e. A cóż to mają być te CIC-e? Otóż ma to być 49 „punktów kompleksowej obsługi”, świadczących migrantom usługi różne, od zapewnienia tłumaczy, poprzez organizację wycieczek i rozmaitych kursów, aż do finansowania wyprawek szkolnych, tudzież usług medycznych i prawnych. I tutaj, przyznaję, z punktu zadałem dwa, jakże typowe, pytania: "A ile to będzie kosztować?" oraz "A kto za to zapłaci?". Na pierwsze z nich moje wiewióry nie potrafiły mi, niestety, udzielić odpowiedzi, ale na drugie już tak: otóż część pieniędzy ma być z eurokołchozowego Funduszu Azylu, Migracji i Integracji, a druga ma iść z kas samorządów. Osobistycznie uważam, że coś tu jest mocno nie tak: z jakiej, kurwa, racji migranci mają mieć za darmo to, za co płacący podatki obywatele Najjaśniejszej bulą, ciężkie nieraz, pieniądze?
Moje wiewióry relacjonowały jednak dalej, powodując u mnie coraz większe zmieszanie i irytację, z czasem przechodzącą w zwykły wkurw. Otóż pan Donald Tusk oświadczył, że bezpieczeństwo Polaków na leży mu na sercu* i dlatego jest gotów zetrzeć się z szyszkownikami Związku Socjalistycznych Republik Europejskich aby przekonać ich, że nielegalna migracja Ludu Pustyni i Puszczy musi się zakończyć. Taki się, kurwa, bojowy szef naszego (nie)rządu zrobił, taki z niego nagle lew wyszedł - a ja, wstyd przyznać, za zwykłego barana go do tej pory miałem, albo za osła, któremu kierownictwo europierdolnika ciężary na grzbiet kładzie i na postronku wiedzie, od czasu do czasu nahajem po zadzie przejeżdżając. Biorąc jednak pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia pana Donalda Tuska to mam dziwne wrażenie, że naczalstwo eurokołchozu w piździe będzie miało jego skomlenie i swej polityki migracyjnej nie zmieni. Jednakowoż pan Donald Tusk zanim jeszcze ruszy do boju z eurokratami to już przedstawił obywatelom Najjaśniejszej plan, co by tu zrobić, żeby ściągnięci przez samodzierżcę Białorusi, pana Alaksandra Łukaszenkę, migranci z Ludu Pustyni i Puszczy nam się do kraju nie wbijali. Otóż trzeba uszczelnić granicę Polski z Białorusią tak, żeby mysz się nie prześliznęła - ale jednocześnie tak, żeby migrantów nie zabijać, nie ranić, tudzież innych nieszczęść im nie przysparzać. Osobistycznie mam dziwne wrażenie, że równie dobrze pan Donald Tusk mógłby planować podbój Marsa i Jowisza przy pomocy taczki i motyki - byłby to plan równie realny. Ale spokojnie, szef naszego (nie)rządu nie jest przecież pieprzonym idiotą rzucającym słowa na wiatr i z gęby cholewę robiącym - on już ma plan zrealizowania swojego planu. Otóż pan Donald Tusk zamierza czasowo i terytorialnie zawiesić prawo do azylu. I chuj tam z Konwencją Genewską, chuj z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka - przecież to tylko jakieś tam świstki, równie istotne jak przypadkowo znaleziony w kieszeni paragon za gofry wpierdolone na wycieczce 3 lata temu. Nawet lewomyślni z organizacji Amnesty International, tudzież nie słynąca z nadmiernej inteligencji towarzyszka Anna Maria Żukowska, zwrócili mu uwagę, że chyba się z własnym kutasem na łby pomieniał bo to, co proponuje, jest po prostu otwartym łamaniem prawa międzynarodowego.
Temat nielegalnej migracji i związanego z nią bezpieczeństwa nie był jednak jedyną kwestią poruszaną na partyjnym spędzie Milicji (przepraszam: Koalicji) Obywatelskiej. Moje wiewióry donoszą, że w kuluarach poruszane były także tematy rządowych planów na najbliższe lata. Do tychże planów należą tradycyjne już podwyżki akcyz, równie tradycyjny brak podniesienia kwoty wolnej od podatku, oraz ozusowanie umów zleceń i umów o dzieło. Osobistycznie uważam, że jest to kolejna próba wydojenia Polaków z pieniędzy, bo przyjęty przez sejm budżet na przyszły rok przypomina dużo za małe majtki: jak się naciągnie z przodu to z tyłu wychodzi dziura, a jak na odwrót to jeszcze gorzej. Ustawa przewiduje przychody na poziomie 600 miliardów złociszy a odchody, znaczy wydatki, na poziomie 900 miliardów - nie trzeba być jakimś cholernie wybitnym matematykiem żeby policzyć, że Najjaśniejsza w kwestii finansowej jest w czarnej dupie na słupie. A to i tak jest budżet optymistyczny, zakładający, że nie będzie jakichś większych klęsk żywiołowych, tudzież innych niemiluteczkowych, a wymagających sporych wydatków, zdarzeń. Osobistycznie uważam, że gdyby państwo działało na zasadach rynkowych to osoby odpowiedzialne za taką koncepcję budżetu zostałyby dyscyplinarnie wypierdolone z roboty - bo to jest do niczego nie podobne, żeby w normalnej działalności planować stratę na poziomie połowy przychodu. Najjaśniejsza jednakowoż działa na innych zasadach, tutaj kadra zarządzająca za chujowe, doprowadzające do finansowych kłopotów, decyzje najpewniej weźmie spore premie uznaniowe za dobre wyniki. A gdzie tu sens, gdzie logika, gdzie wreszcie ekonomia? Po raz kolejny na tak postawione pytanie zmuszony jestem odpowiedzieć cytując pana Zbigniewa Stonogę: "W piździe, kurwa". Tu jest Polska, tu logika wstępu nie ma.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* w tym miejscu moja pamięć podsunęła mi kwestię Franza Maurera podczas przesłuchania Chemika z doskonałego filmu "Psy"**
** dla tych, którzy tegoż filmu nie oglądali, lub słów Franza zapomnieli: "Nie łżyj skurwysynu, ty nie masz serca (...)"