19.07.2025 "wymiar sprawiedliwości"...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ciężko dobre bogi doświadczają naszą Rzeczpospolitą - i ja już nawet nie mówię o politykach, którzy sami w sobie są dla Najjaśniejszej nieszczęściem. W tej notce popatrzymy sobie nieco na "wymiar sprawiedliwości" więc będą przekleństwa - jeśli masz od nich odruch wymiotny to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Kurewskiego pecha ma Polska do przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Jego szef, pan Adam Bodnar, jest takim tłukiem, że jak człowiek go widzi to nabiera straszliwej ochoty na tłuczone ziemniaki, albo na bitki z wołowiny - a podwładni też się jakąś nadmierną bystrością nie odznaczają. Sam szefu tegoż interesu stwierdził, że Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Polski, pani Małgorzata Manowska, nie jest sędzią tylko neo-sędzią, że narozrabiała, i że trzeba jej zabrać sędziowski immunitet. Rozumiecie? Pani Małgorzata Manowska jednocześnie nie jest sędzią i jest sędzią. Ale to jeszcze nie koniec, pan Adam Bodnar stwierdził, że wniosek o odebranie pani sędzi Małgorzacie Manowskiej (która nagle stała się sędzią), Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego, złoży na ręce pani Małgorzaty Manowskiej, Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego. A co z zasadą nemo iudex in causa sua*? Gówno, nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz. Trzeba być zresztą albo patentowanym durniem, albo naiwniakiem pierwszej naiwniackiej próby, żeby wierzyć, że Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Polski, pani Małgorzata Manowska, będzie działać na własną szkodę i sama sobie immunitet odbierze, żeby pan Adam Bodnar mógł ją komfortowo oskarżyć i przy pomocy jakiegoś powolnego sobie sędziego skazać w politycznym procesie z odgórnie ustalonym wyrokiem.
A na niższych szczeblach "wymiaru sprawiedliwości" dużo lepiej nie jest. Otóż Prokuratura Okręgowa w Warszawie w ramach nadzoru spowodowanego dużym społecznym zainteresowaniem zbada decyzję Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie umorzenia śledztwa wobec pana Złodupca. A czemuż to panem Złodupcem zainteresowała się prokuratura? Otóż pan Złodupiec prowadził sobie na warszawskim odcinku trasy szybkiego ruchu S79 samochód marki BMW trzymając w ręku telefon - i tak mu się dobrze jechało, że ciuteńkę przekroczył prędkość. Na zamieszczonym w internecie filmiku z tego wydarzenia widać, że wskazówka prędkościomierza przekracza wartość 390 km/h. Telefon w łapie i 390 "na budziku" przy ograniczeniu do 120. A co robi Prokuratura Okręgowa w Warszawie? Otóż umarza sprawę, bo jej zdaniem po pierwsze pan Złodupiec nie stworzył realnego zagrożenia na drodze (tylko potencjalne), a po drugie model samochodu, którym pan Złodupiec popierdalał sobie po Warszawie, fabrycznie nie może aż tyle pojechać bo silnik pozwala mu tylko na osiągnięcie prędkości raptem 330 km/h. Zacznijmy sobie, żeby nudno nie było, od punktu drugiego: najwidoczniej zajmujący się sprawą pana Złodupca prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie nigdy nie słyszał o zjawisku tuningowania silnika, pozwalającym wyciągnąć z jednostki napędowej większą moc, a co za tym idzie lepsze osiągi. A co do punktu pierwszego: samochód zapierdalający 390 km/h w jedną sekundę przejedzie ciut ponad 108 metrów - a samochód zapieprzający 330 km/h w sekundę przebędzie niecałe 92 metry. Kategorycznie nie zgadzam się więc ze stwierdzeniem, że stworzone przez pana Złodupca zagrożenie było czysto potencjalne - przy takiej prędkości byle rozproszenie uwagi, byle leżący na drodze kamień, może spowodować tragiczne konsekwencje. Decyzja o umorzeniu śledztwa wobec pana Złodupca była więc całkowicie kretyńska i bardzo dobrze, że się opinia publiczna na nią wkurwiła. A swoją drogą to zachodzi tu dość ciekawa zbieżność z innym wariatem drogowym, panem Frogiem, który też lubił zapierdalać furami i takoż "wymiar sprawiedliwości" nie mógł go, z racji powiązań rodzinnych, ujebać i posłać za kraty. Osobistycznie jestem cholernie ciekawy, czy aby pan Złodupiec nie jest pomiotem jakiegoś politycznie ustawionego szyszkownika, pracownika wymiaru sprawiedliwości, albo kurewsko bogatego przedsiębiorcy.
Planowałem jeszcze opisać sprawę polskiego żołnierza strzegącego wschodniej granicy Najjaśniejszej, którym zajmują się właśnie prokuratorzy gdyż żołnierz użył broni gładkolufowej przeciwko nielegalnemu migrantowi z Ludu Pustyni i Puszczy - ale dałem sobie spokój bo po pierwsze nerwy też trzeba szanować, po drugie limit przekleństw bym przekroczył, a po trzecie ta notka byłaby długa jak sam skurwysyn.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* dla niewładających mową Cezara i Cycerona: nikt nie może być sędzią we własnej sprawie - podstawowy warunek bezstronności organu rozstrzygającego sprawę