1.08.2023 coś z polityki, motoryzacji i...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, porobiło się znowuż w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Z racji rocznicy Powstania Warszawskiego przekleństw nie będzie, chociaż tematy poruszane o porcję bluzgów się proszą - jeśli ci to przeszkadza to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
27 kwietnia 2023 roku na polskiej scenie politykierskiej pojawiła się koalicja pod nazwą Trzecia Droga, składająca się z Polskiego Stronnictwa Ludowego i śmietnika pana Beksa Lali (przepraszam: Szymona Hołowni). Obie partie planowały pójść razem do wyborów i uszczknąć dla siebie kawałek parlamentarnego tortu. Teraz jednakowoż szef ludowców, pan Władysław Kosiniak-Kamysz, stwierdził, że dobrze byłoby do koalicji zaprosić także Agrounię pod wodzą pana Michała Kołodziejczaka - a to bardzo nie spodobało się panu Beksie Lali (przepraszam: Szymonowi Hołowni), który jasno oświadczył, że w taki mariaż nie wchodzi, i zagroził wyjściem z koalicji. Tak więc emocje w sojuszu pod nazwą Trzecia Droga sięgnęły odbytu - i jego sympatycy zastanawiają się, czy pan Władysław Kosiniak-Kamysz pozostanie przy partyjce mdłego, płaczliwego mydłka Beksa Lali (przepraszam: Szymona Hołowni), czy jednak wybierze ugrupowanie rzutkiego i charyzmatycznego pana Michała Kołodziejczaka. Decyzja ta może mieć dość poważny wpływ na wynik wyborczy kandydatów Polskiego Stronnictwa Ludowego gdyż śmietnik pana Beksa Lali (przepraszam: Szymona Hołowni) spada w sondażach natomiast poparcie dla Agrounii rośnie. Z jednej strony nawet mnie bawi, że koalicja zawiązana na niecałe pół roku przed wyborami przechodzi poważny kryzys po trzech miesiącach istnienia - a z drugiej jednak martwi, bo pokazuje, że kolejni konkurenci obecnie rządzącej partii Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) nie mają pomysłu nie tylko na Polskę, ale nawet na siebie. A w takiej sytuacji to ugrupowanie pana Jarosława Kaczyńskiego porządzi sobie kolejną kadencję.
Ostatnimi czasy odnoszę wrażenie, że z Brukseli nic dobrego się nie bierze. I nie mówię tu nawet o tych szaleńcach z ojroparlamentu czy Komisji Europejskiej - mam na myśli European Transport Safety Council, czyli Europejską Radę Bezpieczeństwa Transportu, mającą siedzibę właśnie w tym belgijskim mieście. Jest to organizacja lobbująca za wprowadzaniem ograniczeń mających teoretycznie poprawić bezpieczeństwo na drogach eurokołchozu. Członkowie tejże bandy wymyślili sobie właśnie, że samochody sprowadzane ze Stanów coraz mniej Zjednoczonych są o wiele niebezpieczniejsze od tych produkowanych w Europie czy w Azji - i dobrze byłoby zakazać ich importu. Pojazdy amerykańskie nie mają bowiem zainstalowanych rozmaitych dodatkowych systemów i przez to stanowią większe zagrożenie dla pozostałych uczestników ruchu, zwłaszcza tych niechronionych. Osobistycznie prawo jazdy zrobiłem dawno temu, kiedy o rozmaite elektroniczne systemy bezpieczeństwa były albo w powijakach, albo śnili o nich tylko wizjonerzy i fantaści, ale do tej pory pamiętam słowa mojego instruktora: "na drodze nic nie zastąpi zdrowego rozsądku i znajomości fizyki". Słowa te są nadal aktualne, możesz mieć nie wiadomo jakie systemy wspomagające kierowcę, ale jak będziesz nawalony latał po nocy 150 w zabudowanym to prędzej czy później stracisz kontrolę nad pojazdem i twój piękny samochodzik stanie się pogniecioną stertą złomu, do czasu przyjazdu służb pełniącą funkcję trumny. Człowiek myślący i znający podstawy dynamiki może bezpiecznie jeździć amerykańskim pick-upem bez tony systemów bezpieczeństwa, wariat się rozwali choćby jego fura składała się w większości z elektroniki pomagającej kierowcy.
Europejski Trybunał Praw Człowieka po raz kolejny opietruszył Francję za przeludnione więzienia. Coś z racji ma, bo przepisy wyraźnie określają minimalny metraż przypadający na więźnia, tudzież co takiemu osadzonemu przysługuje - a Piąta Republika niespecjalnie te warunki spełnia. Obłożenie w więzieniach dochodzi do 123% a w aresztach śledczych przekracza 146% - nic więc dziwnego, że zapuszkowani są stłoczeni jak sardynki w puszce, a prawie 2500 z nich zamiast przydziałowego łóżka dostaje materac na podłodze. Osobistycznie jestem bardzo ciekawy: ilu mniej byłoby pensjonariuszy zakładów karnych gdyby Francja tak ochoczo nie przyjmowała Ludu Pustyni i Puszczy - i mam niejasne wrażenie, że gdyby nie migranci, tudzież ich potomkowie, to w pierdlach byłoby jeszcze do diabła i ciut ciut wolnego miejsca. No, ale Piąta Republika nawpuszczała elementu obcego etnicznie, religijnie i kulturowo, który nie chce się ze społeczeństwem integrować i przedkłada szariat nad prawo krajowe - nic więc dziwnego, że teraz ma problem z przepełnionymi więzieniami. Dla mnie, a zapewne także dla zdecydowanej większości ludzi logicznie myślących, to niespodzianka równie wielka jak ta, że w Gdańsku słońce zachodzi wieczorem*.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* odnotowano wszakże w tym mieście (a w zasadzie to w jego okolicach) jeden przypadek, kiedy to słońce nie zaszło wieczorem. Było około południa 28 listopada 1627 roku, kiedy to szwedzki galeon "Solen" (co po szwedzku znaczy "Słońce") został zaatakowany przez pływający w służbie Najjaśniejszej galeon "Meerman" (w polskiej historiografii znany jako "Wodnik") i fluitę "Biały Lew". Grupy abordażowe z polskich okrętów wpadły na pokład "Solena" a jego szyper, nie chcąc poddać swej jednostki, pobiegł z płonącą pochodnią do komory prochowej co skończyło się wielką eksplozją i zatonięciem Szwedzina. Stąd wzięło się powiedzenie, że 28 listopada 1627 "Słońce" nad Gdańskiem zaszło w południe.