13.09.2023 never ending story, czyli znów...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, no i znowuż się w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich porobiło. Oczywiście znów padną wyrazy niecenzuralne więc jeśli twa dusza cierpi od ich czytania to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Lewomyślne publikatory z całego eurokołchozu zachwycają się najnowszym dziełem pani Agnieszki Ruslland (przepraszam: Holland) i wysrywają na swoich łamach kolejne artykuły o ksenofobicznej Polsce, która nie chce zostać "ubogacona kulturowo" przez tabuny migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy, którzy nielegalnie starają się dostać na jej terytorium z Białorusi. A tymczasem Francuski rząd zamknął granicę z Włochami w obawie przed napływem nowych mas migrantów, którzy tłumnie do słonecznej Italii przybyli z krajów afrykańskich. We wtorek na samą Lampedusę dotarło na ponad stu łodziach powyżej 4000 nowych migrantów - i nic nie wskazuje na to, żeby strumień Ludu Pustyni i Puszczy przybywającego do Europy się zmniejszał. Nawet Niemiaszki, widząc ten pierdolnik, ogłosiły wstrzymanie "dobrowolnej solidarności" i nie chcą już przyjmować przybyłych do Włoch migrantów. Jak tak dalej pójdzie to strefa Schengen, umożliwiająca bezproblemowy ruch transgraniczny w krajach ją obejmujących, pierdolnie pod naporem Ludu Pustyni i Puszczy. A niedługo później pierdolnie Związek Socjalistycznych Republik Europejskich bo kraje członkowskie nie wyrobią ekonomicznie na utrzymywanie hord przybyszów - zwłaszcza, że wydatki socjalne rosną a wpływy z gospodarki maleją przez kretyńskie decyzje zarządzających eurokołchozem lewomyślnych towarzyszy.
A skoro już poruszyliśmy temat gospodarki to zerknijmy sobie do hiszpańskiej Barcelony, gdzie branża turystyczna przechodzi lekki kryzys. Czemuż to turyści przestają przyjeżdżać do stolicy Katalonii? No nie zgadniecie - z powodu migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy, a konkretnie to przez nastolatków, którzy nie chcąc lub nie mogąc podjąć legalnej pracy tworzą gangi zajmujące się opierdalaniem turystów z portfeli, elektroniki i biżuterii. Lokalne sklepy także nie są bezpieczne, bo gówniażeria często robi sobie w nich "promocje" - to znaczy na pełnej kurwie wpada kilkunastoosobową grupą, błyskawicznie kradnie towar i jeszcze szybciej wypierdala. Mało kto stawia opór, bo nawet jeśli małoletnich przestępców uda się przepłoszyć to i tak po kilku minutach wracają większą ekipą - i wtedy jeszcze gratisowo spuszczają ofierze solidny wpierdol, zdarza się że przy użyciu kijów czy noży. Gangusy czują się bezkarne, bo działają szybko i znikają przed pojawieniem się policji czy straży miejskiej. Nic więc dziwnego, że ruch turystyczny zamiera - chyba nikt nie jedzie na urlop żeby dać się okraść i pobić bandzie młodych bandytów. Żeby było ciekawiej: hiszpańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, chociaż dysponuje danymi na temat pochodzenia sprawców, nie upublicznia ich aby uniknąć oskarżeń o rasizm i "nie stygmatyzować społeczności migrantów". Jednakowoż moje wiewióry zerknęły sobie w dokumenty podwładnych ministra spraw wewnętrznych, towarzysza Fernando Grande-Marlaski z Partido Socialista Obrero Español, i doniosły, że nawet 80% przestępstw w Barcelonie jest popełnianych przez migrantów z Maroka i Algierii.
Osobistycznie uważam, że chociaż lewomyślny eksperyment pod tytułem "multikulturowa Europa" nie dobiegł jeszcze końca to już można ogłosić jego katastrofalną porażkę. Sądzę też, że jeśli kraje Europy nie podejmą zdecydowanych działań przeciwko nielegalnym migrantom z Ludu Pustyni i Puszczy to w perspektywie kilku, może kilkunastu lat wpierdolą się w taki dołek ekonomiczny i społeczny, że ich mieszkańcy dotychczasowe kryzysy będą wspominać ze łzami rozrzewnienia w oczach.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego