28.09.2024 "ekolodzy", prawdomówność...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało nam się znowuż w Europie. Tradycyjnie niewiele dobrego, więc i niedobre słowa w notce padną - jeśli masz na nie alergię to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
W piątek dwie lewomyślne ekoterrorystki z bandy "Just stop oil", towarzyszki 23-letnia Phoebe Plummer i 22-letnia Anna Holland, zostały skazane przez angielski Southwark Crown Court na więzienie za próbę zniszczenia znajdującego się w londyńskiej National Gallery obrazu "Słoneczniki", namalowanego przez pana Vincenta van Gogha, poprzez oblanie go zupą pomidorową w 2022 roku. Osobistycznie uważam, że tamtejszy wymiar sprawiedliwości zdecydowanie zbyt łagodnie potraktował obie raktywistki, bo jednej przyjebał raptem dwa latka pierdla, drugiej tylko 20 miesięcy. Już kilka godzin po ogłoszeniu wyroku kolejnych trzech popierdoleńców z tej samej bandy udało się do National Gallery i ponownie ujebało farbą ten sam obraz, plus gratisowo jeszcze jeden, będący na wypożyczeniu z Philadelphia Museum of Art. Osobistycznie uważam, że sądy we wszystkich krajach powinny się dogadać i solidarnie skazywać wszystkich niszczących dzieła sztuki czy wlewających syf do zbiorników wodnych nie za wandalizm, tylko za terroryzm - i z punktu wpierdalać im najwyższe dopuszczone przez lokalne prawo wyroki. Chociaż zdecydowanie lepiej by było na dzień dobry publicznie wjebać tym łachmytom po 30 batów na gołe dupska, a potem wpierdzielić po 10 lat ciężkich robót, z wolnymi od pracy niedzielami, w czasie których znowu by dostawały trzy dziesiątki odlewanych nahajów. Mam dziwne wrażenie, że akty motywowanego pseudoekologicznie wandalizmu zniknęłyby jak sen złoty - i tylko rozmaite lewomyślne pięknoduchy pierdolące o prawach człowieka kwiczałyby na potęgę.
Nie tak dawno bezsensownie zajmująca fotel ministra klimatu i środowiska pani Paulina Hennig-Kloska ze Ślepej (przepraszam: Trzeciej) Drogi powiedziała, że rząd myśli nad tanimi pożyczkami dla powodzian (pisałem o sprawie w notce z 17 września). Teraz ta sama pani Paulina Hennig-Kloska w jednym z wywiadów stwierdziła, że ona nigdy nic takiego nie mówiła, że to wszystko są jakieś pomówienia i oszukańcze wiadomości. Ja byłbym nawet skłonny jej uwierzyć, gdyby nie jeden mały szczegół: na własne oczy widziałem filmik z panią Pauliną Hennig-Kloską i na własne uszy słyszałem wypowiedziane na nim słowa, z ust tejże pani się wydobywające - a własnym zmysłom jeszcze wierzę, i to zdecydowanie bardziej niż polityłkom obecnego (nie)rządu, którzy nie kłamią chyba tylko gdy się pomylą, tudzież czasami gdy milczą.
A na koniec zerkniemy sobie na sytuację w służbie zdrowia, bo dawno tego śmierdzącego jajka nie poruszałem. Gdybym był politykiem to bym napisał, że sytuacja nie jest idealna - ale politykiem nie jestem, w bawełnę też nie lubię owijać, więc walę prosto z mostu: jest chujowo. Narodowy Fundusz Zdrowia tradycyjnie nie ma pieniędzy żeby zapłacić szpitalom za wykonaną pracę, i to nie ma kasy do tego stopnia, że mamy, chwalić bogów, koniec września a NFZ wisi niektórym placówkom hajs za zabiegi z czerwca. Szpitale, nie mając środków finansowych, spowalniają robotę, przez co i tak już długie kolejki oczekujących na pomoc pacjentów wydłużają się jeszcze bardziej. Składki zdrowotne rosną, obywatele są wkurwieni bo nie otrzymują opłaconych w tychże składkach świadczeń, a pieniędzy na leczenie jak nie było tak nie ma. Ale nie martwcie się dobrzy ludzie, towarzyszka p.oślica Anna Maria Żukowska spuściła się z sekretu, że Lewizna (przepraszam: Lewica) ma plan na praktycznie natychmiastową i gigantyczną poprawę sytuacji w służbie zdrowia. Chociaż, po chwili namysłu, cofam swoje słowa, bo skoro jest to plan Lewizny (przepraszam: Lewicy) to najprawdopodobniej powód do zmartwień znajdziecie zanim jeszcze doczytacie do końca następnego zdania. Otóż rozwiązaniem kłopotów w służbie zdrowia jest, zdaniem lewomyślnych towarzyszy, pierdolnięcie Polaków kolejnym podatkiem, tym razem zdrowotnym - czyli obywatele musieliby płacić nie tylko składkę zdrowotną, którą już płacą, ale także całkiem nowy dodatkowy haracz. Przy czym osobistycznie sądzę, że sytuacja finansowa taki chuj by się mocno poprawiła, bo przecież spora część tych pieniędzy nie poszłaby na operacje, zabiegi, wyposażenie placówek medycznych i lekarstwa, tylko na podwyżki i premie dla urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia, na nowe samochody, meble i sprzęt, prawdopodobnie na wynagrodzenia dla lekarzy, a być może nawet i pielęgniarkom, tudzież ratownikom, coś by skapnęło. Czyli na gigantyczny i błyskawiczny wzrost dostępności świadczeń medycznych sugerowałbym pacjentom, tudzież ich rodzinom, się nie nastawiać.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego